Zignorowałam chichoty, dalej palcami muskając podłogę w poszukiwaniu szkieł oprawionych w białe, okrągłe ramki. Bez nich byłam ślepa i ryzykowałam zbyt dużo, nie mając ich na nosie. Prawie odskoczyłam zaskoczona, gdy ktoś nałożył okulary na mój nos, jednak powstrzymałam się. Zerknęłam w górę już spokojniejsza i wymamrotałam ciche podziękowania, odbierając swój szkic oraz zabierając się za zbieranie reszty, która rozłożyła się w ładnym, krzywym wachlarzyku na korytarzu.
— Piórolotki pięciopiór ma nieco dłuższy odwłok. — Spojrzałam na niego zaskoczona, przekrzywiając głowę niczym ciekawski szczeniak, po czym rzuciłam okiem na swój rysunek śnieżnobiałego owada z rzędu motyli. Na mojej twarzy pojawił się ciepły uśmiech po zlustrowaniu wzrokiem obrazku i kiwnęłam głową.
— Tak, masz rację, będę musiała poprawić — mruknęłam, chowając ostrożnie, żeby się nie pogniotła, kartkę pomiędzy stronami szkicownika, a następnie włożyłam go do torby. W końcu wstałam na równe nogi, mogąc mniej więcej być na równi z chłopakiem. Mniej, ponieważ był ode mnie wyższy o jakieś dobre dziesięć centymetrów. Jednak zajmij się o kwestią, która bardzo mnie interesowała. — Skąd wiesz, że to piórolotek? — Zadarłam głowę, żeby spojrzeć w twarz nieznajomego i wlepiłam w niego pełen zaciekawienia wzrok. Większość osób, gdy widziała ten rysunek, mówiła "bardzo ładny komar", co zawsze komentowałam milczeniem i nieznacznym, krzywym uśmiechem, bo to nie był komar.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz