Dopiero po chwili dotarło do mnie uczucie spięcia włosów spineczką, którą do tej pory dość średnio wyczuwałem, jakby nagle ucięło mi układ nerwowy w tamtych obszarach. Dziewczyna poprawiła okulary i posłała mi dość niepewny uśmiech, który w sumie niezwykle do niej pasował i wręcz wołał o odwzajemnienie, nawet w najbardziej nieporadnej sytuacji.
— Nie ma za co — odparła szybko, stukając butem o podłogę i zachowując się jak dziecko, którym w pewnym stopniu pewnie dalej była. Kuliła się nieco, fioletowe kosmyki opadały jej na czoło, a ten uśmieszek dalej wirował na skrzywionej w dziwnym grymasie buźce. Odnosiłem wrażenie, że jeszcze chwila i spłonie mi tu największym rumieńcem, jaki widział ten świat. Dlatego zostało mi tylko zaśmiać się cicho, nisko, byle nie usłyszała, bo nie chciałem jeszcze bardziej jej peszyć. — Pomożesz mi z poprawką owadów? — spytała po chwili, jakby łapiąc na chwilę odwagę jak byka za rogi, by po chwili ta znowu od niej uciekła w zatrważającym tempie. Jednakże pokiwałem głową, mimo że na mnie nie patrzyła.
— Nie pamiętam ich wyglądu aż tak dobrze, ale zawsze da się coś wymyślić, prawda? — Podrapałem się po karku. Humor dziewczyny mi się udzielił i sam miałem ochotę zniknąć pod powierzchnią ziemi i więcej się stamtąd nie wychylać. — Tylko znajdźmy spokojniejsze miejsce niż sam środek tłocznego korytarza — dodałem, dostrzegając zbliżające się tłumy wygłodniałych emocji nastolatków. Ratuj się kto może, cała banda spoconych, opryszczonych gówniarzy. Dziewczyna natomiast dalej zachowywała się, jakbym był albo jakimś potworem, który miał ją zaraz pożreć w całości, albo casanowo, wybierz jedno, dlatego, gdy dalej stała jak ten mały słupek, pochwyciłem ją za rękę i delikatnie pociągnąłem, nie odwracając się do niej plecami, byle móc posyłać jej uśmieszki i mieć ją pod kontrolą, bo coś mi mówiło, że gdybym po prostu ją targnął bez słowa, to wyszłaby z tego niezła panika i irytacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz