piątek, 16 lutego 2018

Jak z filmu [10]

Z rozbawieniem przyglądałam się chłopakowi, który próbował doprowadzić do ładu swoje włosy, notabene z marnym skutkiem. Kilka chwil później czarne kosmyki latały wszędzie i kolejne pasma opadały na twarz Damiena, uciekając z koka z pomocą delikatnych podmuchów powietrza.
— Nie jest źle, szkoła jak szkoła. Nic mnie jeszcze nie zabiło, więc raczej jest dobrze, a jak według ciebie?
Westchnęłam, nie umiejąc dalej patrzyć, jak chłopak się męczy i grzebie przy uczesaniu, jedynie robiąc jeszcze większy bałagan. Poza tym przypomniało mi się, jak sama męczyłam swoje fioletowe kudły, gdy stwierdziłam, że chcę mieć je tak samo długie, jak Roszpunka. Zaraz mi przeszło, gdyż pielęgnowanie ich było koszmarem.
— Daj, pomogę ci — powiedziałam, stając na palcach i wyciągając z wahaniem ręce, nie wiedząc za bardzo, czy mogę, więc wolałam je trzymać gdzieś tak w połowie drogi. — Żyję, dycham, nie przeszkadzam, nie licząc pewnych wyjątków i ogółem wydaje się być w porządku. — Przynajmniej dopóki nie wpadnę na jakiś głupi pomysł, a potem nie polecę do dyrektora z papierkami, niewinnym uśmiechem i potokiem słów. Nie, żebym jakikolwiek pomysł miała. Skądże. — Ludzie są nawet mili — dodałam po większym namyśle. Jak do tej pory poznałam Fomę od samorządu, Nivana, tego od zabijania pająków, Yev przewinął mi się gdzieś na podłodze, a Dropsik, królik o spojrzeniu gorszym niż ciocia Emm, pomógł mi poznać pannę Kwiatek alias Pelagoniję. A Vene się po prostu nie liczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis