Chłopak szybko wykonał polecenie, ściągając koszulkę i rozkładając się na leżance. Rzuciłem kątem oka na jego ciało, zaraz po zasłonieniu rolet. Odpiąłem drugą szlufkę od rękawiczek i zbliżyłem się do Oakley`a, starając się logicznie myśleć.
— Za dzieciaka stwierdzili u mnie niewydolność nerek. — Ciekawe, ciekawe. Choć bolesne. — Ostrą niewydolność. Leciałem na dializach, potem zakwalifikowali na przeszczep i w sumie to wszystko było dobrze do teraz. — Auć. Bolało od samego patrzenia na ogromną bliznę, kwitnącą na brzuchu chłopaka. — Wyniki poleciały mi na łeb na szyję, sypiam jeszcze mniej, wymiotuję, czuję się, jakbym miał parkinsona i odnoszę wrażenie, że za chwilę zejdę. Obawiam się, że — chrząknął, odwracając wzrok, jak kopnięty szczeniak, nie wierzyłem, że cała buta Nivana wyparowała w jednym momencie, że prawie został złamany — że ona też mi padnie.
— Nic na mojej warcie ci nie padnie. — Zmarszczyłem brwi, dłonią poprawiając jego leżącą postawę. — Najlepiej zamknij oczy, nie patrz i nie przeszkadzaj — poleciłem, ściągając jedną z rękawiczek ostatecznie i zacząłem stopniowo moje czary. Jedno, drugie uderzenie palcem o bliznę. Poszukiwanie najłatwiejszych ścieżek witalnych, próba podłączenia się, jedna, druga. Coraz szybsze stukanie opuszkami palców o napiętą skórę, wstrzymany oddech Nivana i...
Jest.
Skrzywiłem się, bo to nie wyglądało dobrze, ale Nivan naprawdę nie zasługiwał, żeby umierać w tak młodym wieku, pasował mi raczej do osoby, która walczyła o swoje. Poszukiwała wrażeń. Zasługiwała na przeżycie wszystkiego na maksymalnych obrotach.
— Jaką masz dietę? Stwierdzono u ciebie skłonności cukrzycowe? — Zarzuciłem chłopaka pytaniami, dalej badając jego organizm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz