sobota, 24 lutego 2018

Co się odwlecze, to nie uciecze [8]

Co mi strzeliło do głowy.
Co myślałam, gdy pozwalałam na troszkę odważniejsze ruchy z jego strony, drobne gesty, które normalnie świadczyłyby o czymś więcej, ale w tej sytuacji nie świadczyły dosłownie o niczym.
Bo nazwał to dobrze. Byliśmy niczym i tylko tym mogliśmy być.
To nie tak, że dłonie mi drżały, że ledwo hamowałam łzy, które w połączeniu z chłodnym uśmiechem wyglądały komicznie i to nie tak, że chciałam, żeby jednak jego dłoń była dalej na policzku, żeby przyciągnął mnie do siebie i przytulił, pozwolił po raz kolejny rozpłynąć się w ramionach i aby jego usta zahaczyły jeszcze raz o moje, niewinnie, z błyskami całej tej zabawy w błękitnych oczach.
Ale może jednak tak mogłoby być i zdecydowanie bym nie narzekała.
A jednak w błękitnych oczach był już tylko chłód i znudzenie, a mnie bolał brzuch, bolała klatka piersiowa i głowa.
Odsunął się, z uśmieszkiem oczywiście, i zaplótł ręce na klatce piersiowej, odcinając się.
— Jak sobie życzysz — odparł, krótko i zwięźle. w sumie mając rację. Tak sobie zażyczyłam, a więc tak mam. — Coś jeszcze?
Pokręciłam głową gwałtownie, zagubiona i roztrzęsiona mała, rozpieszczona dziewczynka żyjące w bajce. Czar w końcu musiał prysnąć, prawda?
— Nie, oczywiście, że nie — mruknęłam cicho.
Splotłam dłonie przed sobą i znowu zaczęłam wbijać paznokcie w skórę. Nieświadomie oczywiście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis