sobota, 24 lutego 2018

Co się odwlecze, to nie uciecze [5]

Drgnięcie piąstek, krótki, nagły grymas, który zawadził o jej twarz, uradował mnie, bo dalej, Przewalska, pokaż pazury, pokaż, że nie jesteś tylko siedemnastoletnią gówniarą, zachowującą się jak irytująca trzynastolatka.
— Oh tak, dalej graj pana „ale ja nie wiem, o co chodzi”, idzie ci doskonale, Nivan — fuknęła nagle, na co nie mogłem powstrzymać szerszego uśmiechu, bo może w końcu coś wyklarujemy, coś sobie pokażemy, wrócimy do punktu zero i jako tako zaczniemy od nowa, ze świeżym wglądem na sytuację i trzeźwym umysłem. Wystarczyło tylko powiedzieć o kilka słów za dużo. — Cała te relacja jest chora, to wszystko nie działa tak jak powinno, idziemy do przodu, a potem od razu cofamy się o dwa kroki — dodała, odwracając głowę, uciekając wzrokiem. — Powiedz mi Nivan, kim my dla siebie jesteśmy? Nazwij to, bo to pytanie usłyszałam już kilka razy od różnych osób i praktycznie nigdy nie wiedziałam jak na nie odpowiedzieć. — Zamilkła na chwilę, po czym ponownie na mnie spojrzała, tym razem z zaszklonymi oczętami, niespokojnym oddechem i niezadowolonym grymasem na tej swojej ładnej buźce.
Dotarcie do dziewczyny, nim zdążyła cokolwiek zrobić i ułożenie dłoni na jej policzkach, by kciukami zdjąć pojedyncze łzy z jej rzęs, bo powoli zaczęły zbierać się w kącikach, wołać o uwolnienie.
— Wandziu... — Uśmiechnąłem się tak ślicznie, jak tylko potrafiłem, wystawiając delikatnie ząbki, dalej gładząc dziewczynę palcami przeciwstawnymi po policzkach. — Niczym. Jesteśmy absolutnie niczym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis