sobota, 24 lutego 2018

Gdzie jest mój tygrysek? [2]

Odetchnąłem z ulgą. Całe szczęście nie stało się nic poważnego, przynajmniej takie mam informacje. Mam nadzieję, że później nie wyjedzie mi z żadnymi kosmicznymi rachunkami, bo okaże się, że pojawiła się jakaś ryska na jego wyścigówce. Będzie jeszcze gorzej, kiedy stwierdzi, że doznał uszczerbku na zdrowiu psychicznym i przyjdzie mi pokryć koszt jego wizyty u psychologa. O nie, to by było złe... Bardzo złe. Usłyszałem przeprosiny, a następnie coś na wzór tłumaczenia. Poczułem się niezręcznie, chociaż to całkiem typowa reakcja (rozumiesz Hopuś, jesteś typowy... żarcik), jednak zdecydowanie coraz częściej spotykam się z gardzącym spojrzeniem i agresywnym wyminięciem. No cóż, gdybym był uważniejszy, mógłbym go ominąć czy coś. Zresztą łatwiej skręcać na własnych nogach, niżeli driftować na wózku...
— Nie, nie. To ja się zamyś... — Moment, wróć. Reska nie potrafisz myśleć, a co dopiero się zamyślić! W sumie nowy kolega jeszcze cię nie zna, może dałby się nabrać, że czasem umiesz użyć mózgu. — Powinienem uważać, a nie słyszeć, że ktoś się martwi moim stanem. — Zaśmiałem się do niego. — Z tego wszystkiego zapomniałem... Przepraszam, ale chyba nie miałem jeszcze usłyszeć, jak się nazywasz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis