sobota, 24 lutego 2018

Co się odwlecze, to nie uciecze [12]

— Zdecydowanie — odparł, uśmiechając się, a ja uśmiech odwzajemniłam.
Aby następnie podejść do niego powoli i muszę przyznać, może ciut za bardzo dałam ponieść się emocjom, może musiałam po prostu wyżyć się na niebiednym Nivanie Oakleyu, który tak naprawdę niczemu nie zawinił, bo to ja pozwalałam, to ja doskonale się bawiłam, pozwalając na to wszystko i to ja skończyłam z uszczerbionym serduszkiem, bo złamane przecież nie było, bo to nie była ta jedyna miłość, będą przecież inni ludzie, lepsi, może po prostu bardziej trafieni. To po prostu było dziecinne zauroczenie, nastoletnia miłostka, cichy crush, a przecież te rzeczy rzadko kiedy kończą się dobrze.
Ale to wszystko nie powstrzymało mnie przed uniesieniem dłoni i uderzeniem chłopaka w policzek. Za to wszystko, za tą wyższość i chłód, to pogrywanie, za ten jedyny pocałunek. Oczywiście, że nie tylko on był winien, bo przecież do jakiejkolwiek relacji potrzeba dwójki osób. Ale jednak był winny, bo doskonale zdawał sobie sprawę od samego początku, że to nie wyjdzie. A jednak pozwalał.
Oboje pozwalaliśmy.
Odwróciłam się na pięcie, duma i złość powróciły, a smutek schowałam gdzieś z tyłu głowy, bo i tak miał powrócić wieczorem, aby nie dać Vene normalnie się wyspać.
— Było miło. Naprawdę — szepnęłam, stojąc przy drzwiach i kładąc dłoń na klamce.
Bo w sumie co więcej mogłam mu powiedzieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis