sobota, 24 lutego 2018

Co się odwlecze, to nie uciecze [10]

— Jak uważasz. — Ciche, bezosobowe mruknięcie dochodzące z jego ust, a ja i tak słyszałam wszystko, jakbym znajdowała się za szybą, jakby to mnie kompletnie nie dotykało.
Wyminął mnie, podchodząc do okna, by usiąść na fotelu, zostawić mnie samą, choć w sumie nie, nie zostawić, bo ja przecież byłam sama, byłam sama przez całą tę relację, odkąd go poznałam nie mogło być nawet iskierki, bo po prostu nie mogła zaistnieć.
A ja w końcu rozpadłam się na malutkie kawałeczki, perfekcyjność i duma idealnej dziewczynki z dobrego domu zniknęła, a zostały mi łzy, miękkie kolana i drżące ręce, i w sumie to już ich nie hamowałam, po prostu uklęknęłam na podłodze, chowając twarz w dłoniach i zaczął się ryk jak u dziecka, okropnie przeszywający ból w klatce piersiowej oraz drżenie, walka o jakikolwiek oddech, bo autentycznie czułam się, jakby ktoś dosłownie przed chwilą połamał mi żebra.
Zabawna sytuacja. Wanda Anastazja Przewalska, dziewczynka z dobrego domu pokładała się na podłodze, płacząc, a Nivan Oakley obserwował to wszystko, bez słowa, siedząc na fotelu.
Westchnęłam, odchylając się do tyłu, prostując się i siadając na piętach.
W sumie to chyba był koniec. Ostateczny.
A przecież sama wiedziałaś, że tak to się skończy, a i tak brnęłaś i brnęłaś, udając, że to wszystko nic nie znaczy.
— Udana ta rozmowa — mruknęłam, podnosząc się do góry i odchrząknęłam.
Czekała mnie długa noc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis