piątek, 16 lutego 2018

Brokatowe serduszko i słaby poeta [0]

Podszedłem do tablicy, całą drogę szurając nogami o podłogę. Aurel powtarzał, że mamy zgłosić się razem, że będzie ciekawie i miło. A co się działo? Cały pokój uwalony brokatem, masa płaczu nad krzywym kaktusem i obawy przed tym, kogo trafię jako walentynkę.
Dookoła było już kilka osób, niektóre znalazły już swoje pary, inni patrzyli w listę. Czemu, do cholery, wszystkie pary są damsko-męskie? Zdecydowałem się wreszcie pójść w ich ślady i zerknąć na kawałek papieru. Życie robiło sobie ze mnie żarty, drwiło i miało widocznie niezły ubaw. Wanda Przewalska, siostra Fomy i osoba, której obawiałem się z nieznajomych sobie powodów. Rozejrzałem się dookoła, przełykając głośno ślinę i próbowałem wyłapać blondynkę w tym całym stadzie. Stała i rozglądała się zupełnie jak ja, nie biegała po korytarzu i nie wyglądała na przejętą. A może to tylko pozory? Przez tak długi pobyt na uczelni nie zdarzyło mi się rozwinąć tej znajomości bardziej, niż "hej" na korytarzu. Nie znałem jej i nie miałem pojęcia, jak okazuje swoje emocje.
— Cześć, jesteśmy wylosowani w parze. — Uśmiechnąłem się szeroko, jakby chcąc udać, że jestem w pełni pewny tego, co robię. Dostałem w odpowiedzi spojrzenie "jakbym nie wiedziała", jakże by inaczej? Strzepnąłem z uda ostatnie, migoczące w świetle lamp, kryształki brokatu i westchnąłem cicho. To, że było niezręcznie, to za mało powiedziane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis