środa, 3 stycznia 2018

Wypadki chodzą po uczniach [0]

Nie wyspałam się. Wcale nie dlatego, że poszłam spać o drugiej, bo nie mogłam odłożyć książki. Musiałam skończyć rozdział, a potem kolejny, i kolejny, i kolejny, i jakoś tak poszło. Dlatego też nie usłyszałam budzika i ubierałam się w pośpiechu. Nie miałam czasu na prysznic ani śniadanie, umyłam więc tylko szybko twarz, założyłam mundurek, złapałam torbę i ciasteczko czekoladowe, po czym wybiegłam na korytarz pełen uczniów. Każdy idący w inną stronę i każdy równie spóźniony. Miałam ochotę zawrócić na pięcie i schować się pod kołdrą, jednak wiedziałam, że to nie jest opcja. Rzuciłam się w tłum, wiedząc, że nie będę miała żadnej kontroli nad tym, gdzie wyląduję. Szłam więc popychana przez innych, którzy nie mieli problemu z tym, by łokciami dźgać w bok ludzi, których kompletnie nie znają i zastanawiałam się, co ja tu właściwie robię. I nagle ktoś szczególnie spieszący się popchnął moje plecy, ja runęłam na ziemię. Zaraz za mną polecieli jednak też inni, a konkretnie jeden chłopak, o charakterystycznych rudych włosach i złotych oczach.
— O, hej. Wiesz, generalnie bardzo chętnie bym pogadała, ale może nie leżąc na środku korytarzu — zaśmiałam się, po czym się podniosłam, odeszłam na bok, by ludzie mogli przechodzić i otrzepałam spodnie. Na szczęście nic mnie nie bolało. — Nic ci nie jest?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis