— Cześć, już jestem z powrotem. — Uśmiechnął się do mnie, podając mi kuralet. — Cudeńko do twojej dyspozycji przez cały rok szkolny, postaraj się nie zbić, w razie jakichkolwiek awarii, nie wahaj się poprosić o pomoc kogokolwiek z Rady Samorządu. — Chłopak podrapał się po szyi. — Masz jakieś pytania jeszcze? — spytał po chwili. — Albo miałabyś ochotę przejść się i poznać inne osoby z naszego rocznika? Mógłbym cię przedstawić — zaproponował, a jego entuzjazm był wręcz namacalny.
Przyznam szczerze, że byłam naprawdę mile zaskoczona. Nie pamiętam kiedy ostatnio spotkałam się z taką serdecznością bijącą od drugiej osoby. Nie miałabym serca, gdybym odmówiła.
— Z chęcią przystanę na twoją propozycję. Mam nadzieję, że nie jest to jednak żaden problem? — dopytałam, bo jednak wolałam się upewnić, na co James pokręcił tylko przecząco głową.
Odłożyłam tylko kuralet na biurko i po upewnieniu się, że na pewno zamknęłam drzwi od pokoju, zaczęłam podążać tuż obok blondyna. Mimo iż szedł wolno, jego kroki były zdecydowanie większe w porównaniu do moich. Jego jeden krok był równy moim dwóm. Musiało to wyglądać zabawnie z punktu widzenia innej osoby. Samo wyobrażenie sobie tego spowodowało uśmiech na mojej twarzy.
— Opowiedz mi o osobach tutaj. Jacy są uczniowie? — zagadnęłam, przerywając trwającą ciszę przerywaną jedynie naszymi krokami, która nie była w sumie jakoś szczególnie uciążliwa. Panująca wesoła aura sprawiała, że nie była niezręczna.
Gdybym miała w tej chwili opisać Jamesa, określiłabym go jako kupkę szczęścia. Dosyć dużą kupkę szczęścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz