— To... — mruknął Foma, na co przewróciłem oczami. Wyjątkowo to ja stanowiłem tutaj ogrom ogaru, wszelką nadzieję wszechświata na wszystkie szczęśliwe zakończenia pod tytułem "Żyli długo i szczęśliwie". Trochę czasu babraliśmy się w tym naszym bajorku niewiedzy, omijania pewnych tematów, próby ignorowania problemów, zgrywania, że tak naprawdę wcale się między nami nie psuje. A tu, niespodzianka, przecież czeka nas już tylko przyszłość.
O którą sami musimy zadbać, prawda?
— Pewnie chciałbyś obgadać mojego byłego, prawda? I musimy pogadać na temat mieszkania, to też, zacząłem szukać jakiejś pracy, pewnie podejmę się w kolejnej klasie, ale no... — Skinąłem ze zrozumieniem głową.
— Mam pewne... — spróbowałem wyszukać odpowiednie słowo — oszczędności, jeżeli można tak to nazwać. — Dzięki Cesarzowi za konkursy i stypendium uczniowskie, które zapewniło mi możliwość zdobycia komfortowego lokum. Na razie za wiele tego nie było, ale wystartowałem po granty, więc przy dobrych wiatrach i odpowiednim wskaźniku szczęścia czy uśmiechu od losu powinno stać nas na utrzymanie się. Może nawet mógłbym spróbować wrócić już całkowicie do pracy w samorządzie uczniowskim, kto wie? — Wolałbym nie gadać, wystarczy mi nazwisko i go zapierdolę — wycedziłem w końcu przez zaciśnięte zęby, orientując się, że jak mówić wprost, to mówić wprost. — Po prostu... Co on ci zrobił, Foma? — spytałem gorzko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz