niedziela, 28 stycznia 2018

Tylko rozmowa może nas uratować [7]

— Czy możemy sobie przynajmniej obiecać, że żaden z nas nie wyląduje w celi po tej rozmowie? — Yhym, już widziałem na pierwszy rzut oka te znerwicowane gesty, których wyuczyłem się prawie na pamięć. Chłopak mógł grać twardziela, nieogara czy nawet osobę, która przecież doskonale radzi sobie z traumami życiowymi, ale ja go znałem. Kochałem. Potrafiłem wyliczyć każdą krzywiznę jego ciała, opisać położenie każdego pieprzyka z dokładnością do dwóch milimetrów, do cholery, przecież ja nawet przesiedziałem mu trochę czasu w głowie, składając go do kupy. Jak mogłem to wcześniej przeoczyć, jak ślepym trzeba być? — Adam Walsh, wydawało mi się, że już ci mówiłem, tak ten z tymi brązowymi kudłami. — Imię zabrzmiało gorzko, mętnie, smętnie. — Traktował przedmiotowo, jeżeli można to tak nazwać. — Zacisnąłem dłonie w pięści, raczej spodziewając się, że nie usłyszę niczego dobrego. — No i raz poszło o krok za daleko, ostatecznie zakończyłem znajomość, więcej kontaktu nie było — dodał po chwili chłopak, na co mogłem tylko mocniej zacisnąć usta. — Na cesarza, Dexiątko, nie zostałem zgwałcony, była zgoda z mojej strony. Po prostu wszystko za mocno, przyjemnie nie było.
— Zgoda faktycznie była obustronna czy została wymuszona? — wycedziłem, mając w głowie wciąż wspomnienie Fomy. Fomy, który płacze. Który prosi, żeby przestać. Który błaga wręcz, żeby dać mu spokój, bo on nie chce. I doskonale pamiętam jego minę, oczy pełne beznadziei, to wszystko składało się na tylko jeden obraz. Człowieka, który wie, że nie zostanie zostawiony w spokoju, który wie, co się stanie. 
I to aż bolało. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis