— Trzymaj, baw się dobrze — powiedziała, podając mi kopertę, a ja spojrzałam na nią krzywo. Serio? Nie będzie mi nawet w tym towarzyszyć w czytaniu? Odwróciłam się naburmuszona, zapominając zupełnie o obiedzie. Zastanowiłam się, czy powinnam go otwierać. Ale jak ja tego nie zrobię, to nie będzie zrobione, bo przecież Hera go prędzej spali. Pobiegłam po otwieracz do kopert, bo jednak nie mogłam brzydko rozerwać tak ważnej korespondencji. Pochłaniałam list wzrokiem, kompletnie ignorując czerwonowłosą, która stała ode mnie w pewnym oddaleniu, niby niezainteresowana, ale jednak zerkała w moją stronę.
— Heraaa — krzyknęłam, podbiegając do niej. — Miałaś rację, nie chcą cię zabić — odparłam ze śmiechem, przyglądając się twarzy dziewczyny, która raczej nie wyrażała nic oprócz kompletnego braku zainteresowania. — Pierwsze dwa akapity są nudne i o niczym... hm... pytają o to, jak się ma twoja matka. Hera, nie uwierzysz, matka Cesarza chce się z tobą spotkać. — Moja buzia cała się rozpromieniła, ale jedno spojrzenie na koleżankę i zaraz się ostudziłam. Nie mogła być bardziej znudzona listem. Pewnie dokładnie tego się spodziewała. — Ale odpiszesz im, prawda? Musisz pójść na to spotkanie. Absolutnie musisz. Jak ty im nie odpiszesz to ja to zrobię, a tego nie chcesz, bo ja nie umiem się bawić w te wszystkie oficjalne zwroty. No, to jak?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz