sobota, 20 stycznia 2018

Smutki w sali artystycznej [6]

— Przepraszam, już, naprawdę przepraszam, to nie powinno mieć miejsca. — Kaszlnął i zdecydowanym ruchem strzepnął moją dłoń z jego ramienia. — Przepraszam. Zły... dzień. Zły dzień, tak. — Ewidentnie powstrzymywał łzy. Przetarł ręką włosy i oczy, nadal czerwone oraz wyprostował koszulę. — Przepraszam i dziękuję. Wracając, już raczej niczego nie szukam, tylko głowę ludziom zawracam, cholera, jak zawsze — mruknął, a ja spojrzałam na niego.
— Ejjj, nieprawda. Nie wiem, czy wiesz, ale ludzie czasem lubią innym pomagać. Tak po prostu. — Uśmiechnęłam się pod nosem. Nauczyciel zdecydowanie dramatyzował. Lecz kto nie robił tego, gdy miał wrażenie, że wszystkiego smutki świata na niego lecą? Ja najlepiej się ostatnio też nie miałam i najchętniej też bym się rozpłakała, ale jednak jedna zasmarkana osoba wystarczy. Nauczyciel wcale nie wyglądał lepiej z powieszoną nisko głową. No cóż. Uroki bycia dorosłym. Trzeba sobie radzić samemu. Najchętniej uciekłabym w Bieszczady i nie pokazywała się tu więcej. I im więcej obserwowałam świat i pełnoletnich, tym bardziej miałam ochotę to zrobić. Zamknęłam wcześniej otworzone okno, bo zaczynało się robić rześko. Sama też upiłam parę łyków wody na uspokojenie. Postawiłam przed nauczycielem krzesło, a sama usiadłam obok.
— Oddychaj — powtórzyłam — 6 sekund wdech, 5 trzymaj i 7 wydechu. Skoncentruj się na tym. Naprawdę pomaga. — Mi samej nieraz pomagało w dzieciństwie. Kiedy się leżało samemu, w ciszy, i już nawet nie było szumu drzew, potrafiło być naprawdę samotnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis