Zadarłam głowę, spoglądając na twarz Aurelka i zmrużyłam oczy z lekkim uśmiechem. Jakoś nie umiałam uwierzyć, że to były tylko niecałe dwa lata. Dziwne dwa lata.
— Spróbuję obu, co ty na to? — Machnęłam jedną nogą i kiwnęłam radośnie głową, notując w głowie, że trzeba jeszcze zajść po miód, najlepiej kilka słoików, a potem przemycić do uczelni. Bo złoty płyn będzie lepszy niż białe kryształki. W głowie już wyliczałam jakiego rodzaju miód [cóż, pewnie na jednym się nie skończy] kupić, poprawiając kwiaty, które tylko cudem utrzymały się w roztrzepanych włosach, po czym wstałam powoli ze swojego miejsca na równe nogi i stanęłam przed Hortensją, wyciągając ręce, unosząc nieco wyżej kąciki ust. Czułam się zdecydowanie lepiej, już nie łapałam łapczywie wdechów i nie miałam wrażenia, że upadnę z kolejnym krokiem.
— Ja na to, że z chęcią cię naherbatkuję, tylko musimy jeszcze kupić miód po drodze, Hortensjo — powiedziałam, kołysząc się na boki oraz nadal trzymając ręce przed sobą, jakbym chciała pomóc mu wstać. Patrząc na to, że Aurelek swoje ważył, mierzył i ogółem byłam zbyt słaba, żeby jakkolwiek go podnieść, to jedyne, co mogłabym zrobić, to bezsilne pociągnięcie chłopaka. Ewentualnie Amigo by go pociągnął, ale nie byłam pewna, czy nawet Szaliczek podołałby temu zadaniu. Cóż, kiedyś musi być ten pierwszy raz, kiedy memu "ukrytemu" towarzyszowi się coś nie uda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz