piątek, 19 stycznia 2018

(Nie)przyjemny wieczór na Klaryckiej 2a [4]

— Vera może być, a wspólne wyjście brzmi kusząco. Zobaczysz, jeszcze was powyciągamy z Vinem do klubu, zobaczycie — roześmiała się, zaraz jednak gasnąc. — Jesteśmy okey? Żadnego szału, szumu? Jaka jest twoja relacja z Varenem? Vin wspomniał jedynie, że wcześniej z tobą chłopaczyna gadał i nie wiem, co wyście tam wyklarowali, że przyszedł do mnie z "Cesarz kocha najbardziej", proszę ja cię, już pewnie Dexter ma lepszy gust filmowy od niego. — Spojrzała na mnie, a ja odstawiłam kieliszek i schowałam twarz w dłoniach. I nagle zaczęły mi lecieć łzy. Bo niby wszystko było dobrze, niby się przed sekundą śmiałam, ale dlaczego to tak cholernie bolało.
— Nie wiem Hera. Już naprawdę nie wiem — wymamrotałam pomiędzy jednym szlochem a drugim. Wdzięczna przyjęłam chusteczkę od koleżanki, nie przejmując się tym, że pewnie cały makijaż mam już popsuty. Nie żebym miała go jakoś bardzo dużo. Jaka była moja relacja z Varenem? Naprawdę nie wiedziałam. On uważał mnie za kurdupla. A on mi się podobał, chociaż dalej nie mogłam tego przed sobą przyznać. Po tragicznej rozmowie unikałam go, jak mogłam. Wiedziałam, że to niesprawiedliwe, bo pewnie nawet nie wiedział, co się stało, ale co miałam zrobić? Ej, bo wiesz Varen w sumie, to złamałeś mi serce, ale nie szkodzi, że moja najlepsza przyjaciółka ci się podoba. Najlepiej w ogóle od razu go zaprośmy do mieszkania z nami.
Podniosłam kieliszek i wypiłam do dna, na języku czując gorzki smak wina zmieszany z łzami, które zdążyły wpaść do naczynia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis