niedziela, 21 stycznia 2018

(Nie)Przyjemny wieczór na Klaryckiej 2a [5]

W jednym momencie wszystko było dobrze, cudowne, krótki okres oczekiwania na odpowiedź ze strony dziewczyny, ulga, bo jednak nadal byłyśmy na przyjacielskiej stopie. Musiałam przyznać, że sama miałam wątpliwości odnośnie naszej relacji, bo doskonale zdawałam sobie sprawę, że Van na Varenie zależało. Bardzo. Nawet jeżeli się nie przyznawała, przewracała oczami, fukała, udawała, że nie wie o co chodzi, to rzucała od czasu do czasu za nim tęsknym wzrokiem. Aktualnie bardziej zranionym, gdy jej obiekt zainteresowania ciągał oczami za jej najlepszą przyjaciółką. 
— Nie wiem Hera. Już naprawdę nie wiem — wymamrotała między jednym szlochem a drugim. Serce mi się krajało, widząc przyjaciółkę w tym stanie. Cierpiała, naprawdę mocno, tym bardziej, że chyba w końcu sama przed sobą była w stanie już przyznać, że się faktycznie zakochała. Rzuciłam się do kuchni po chusteczki higieniczne i minutę później byłam już z powrotem, podając ją przyjaciółce. Przytuliłam dziewczynę, zaczynając głaskać ją po włosach.
— Wiem, Van, wiem — mruczałam gorzko, delikatnie starając się uspokoić roztrzęsioną dziewczynę. — Musicie pogadać. Cesarz świadkiem, że nigdy wam to nie wychodziło, ale to chyba właściwy moment, on inaczej nigdy się nie dowie i nie zrozumie. To Varen, Van, on pewnie nawet nie wie, o co cały raban i dlaczego go unikasz — wyjaśniłam, mrużąc oczy i mocniej ściskając dziewczynę. — Nie płacz, nie jest tego warty. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis