Dziwne drgnięcie, niezrozumiały problem, który pojawił się znikąd i nagle błysk zrozumienia, że wszystko wpadło na właściwy tor rozumowania, magiczny przycisk został wciśnięty, jeden klik i poszło. Na nieszczęście profesora, który aktualnie wyglądał, jakby zaraz miał na miejscu wykitować. Albo kogoś wykitować.
— Skąd, do cholery jasnej, wiecie, że jestem wilkołakiem?
Hera przełknęła głośno ślinę, starając się wyglądać na jak najmniejszą. Chyba nigdy nie widziałem jej w tym stanie, dziewczyna zazwyczaj zagarniała sobą przestrzeń, ładnie wypełniała cały pokój, stanowiła oś, wokół której zdawał kręcić się wszechświat, a teraz mamrotała coś nieskładnego pod nosem.
— Dokumenty. Podejrzałam dokumenty. — W końcu udało jej się wydukać coś mało składnego, ale przynajmniej chyba w domyśle tak miało brzmieć. "Dokumenty, to wina tych cholernych dokumentów". Zamrugałem, zastanawiając się, co tu się wyprawia, zanim wszystko nagle zaskoczyło.
Zaraz. W takim wypadku nocne wycieczki Heather...
— To chyba żart...? — spytałem, wpatrując się w, nagle dosyć bladą, dziewczynę i wyglądającego na skruszonego Jamesa, zanim oboje przeprosili i zawinęli się za drzwi. Miałem wrażenie, że Amadeusz jest jeszcze bardziej zdezorientowany ode mnie, tylko wyciągnął dłoń, próbując zatrzymać uciekającą parę, ale ręka zawisła mu w połowie drogi. I tak sobie wisiała w przestrzeni, najwyraźniej wilkołak, pociągnął nosem, przyciągnął ją do siebie. I otworzył usta. I był nadal tak samo ogarnięty jak ja.
— Uhm. Przepraszam? — rzuciłem, zastanawiając się, co tu się właśnie wyprawia.
— Uhm. Przepraszam? — rzuciłem, zastanawiając się, co tu się właśnie wyprawia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz