niedziela, 28 stycznia 2018

(Nie)Przyjemny wieczór na Klaryckiej 2a [9]

— Przede wszystkim myślę, że w Cesarskim pałacu umiejętności gotowania nie będą ci potrzebne. — Skinęłam z szerokim uśmiechem głową, ignorując nagły, prawie histeryczny wybuch śmiechu dziewczyny. Z jednej strony wiedziałam, że nie robiłyśmy teraz czegoś niezwykłego, ale jednak trochę czasu minęło od naszej ostatniej, prawdziwej pogawędki. Normalnej rozmowy, w którą obie się angażowałyśmy z równym zainteresowałem. Od kilku tygodni, raczej od rozmowy dziewczyny z Varenem spotykałyśmy się na krótkie momenty, tak naprawdę większość tematów omijałyśmy, byle tylko nie trafić na tykającą bombę zegarową. Nareszcie powróciłyśmy do normalności, a przynajmniej na to się zapowiadało. 
— Zdecydowanie. Klątwa cię złapie i skończysz w klasztorze. Nie możesz tak po prostu wyrzucać nieotwieranej koperty. W najgorszym przypadku się pośmiejemy. Poza tym, skąd wiesz, może chcą cię skazać na śmierć? — Przewróciłam oczami. Śmierć co najwyżej może mnie czekać po odmowie, tutaj akurat bym się nie zdziwiła. Chociaż sam Cesarz zawsze wydawał się miły, żartował, nawet z dziewczynami przed debiutem i zawsze stanowił ucieleśnienie błogosławionej cesarskości, elegancji i dżentelmeńska w jednym, to każdy z jego synów był tragiczny. — Dawaj, pokaż co tam masz w tym liście.
— Trzymaj, baw się dobrze — rzuciłam, podając jej kopertę, na którą wolałam nawet nie patrzeć. Może zniknie sama, jeżeli wystarczająco długo będę udawać, że wcale jej nie otrzymałam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis