Musiałam pójść na lekcję, lecz nie zapomniałam o duchu. Gdy po drodze na korytarzu zobaczyłam czerwonowłosą, otoczoną gromadką innych ludzi dziewczynę, która szła środkiem korytarza, spoglądając na wszystkich z góry, od razu wiedziałam, że to musi być królowa szkoły. Bo to widać. W sposobie, w którym chodzi, w jaki inni na nią patrzą, we wszystkim. Bo choć nigdy wcześniej jej nie widziałam, a przynajmniej nie zwracałam większej uwagi, to czytałam książki, w których występowały dziewczyny jak ona. A dopasować opis do człowieka już nietrudno. Nie zastanawiając się dłużej (bo jakbym się zastanowiła, to bym tego nie zrobiła) podeszłam do niej i poprosiłam ją, czy możemy porozmawiać. Powtórzyłam jej wszystko, co usłyszałam. Nie było tego dużo, ale wystarczająco, żeby wzbudzić jej zainteresowanie. Uśmiechnęła się chytrze, zadowolona z informacji, które będzie mogła powtórzyć innym. Podziękowała i odeszła szybkim krokiem, głośno uderzając szpilkami o podłogę. I już, gotowe, najprostsza metoda, żeby coś szybko rozniosło się po szkole. Miałam pewność, że zaraz wszyscy będą wiedzieć.
Mijały lekcję, a ja powoli widziałam skutki swoich działań. Dużo osób rozmawiało na korytarzu i z tego, co usłyszałam tu i tam, chciały nawet pomóc duchowi. Ja zrobiłam, co musiałam, teraz trzeba było tylko czekać, aż ktoś inny podejmie akcję i dołączy. Bo w końcu kto uratuje ducha, jak nie uczniowie?
212 punktów dla drużyny A
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz