Po lekcji wyszłam z Herą na korytarz, jednak ona od razu pociągnęła mnie na bok, żeby coś omówić. Podobno krążyła jakaś plotka o tym, że w końcu pozbywają się tego ducha z biblioteki. W końcu. No a kim byłaby Hera, gdyby nie słyszała pierwsza o wszystkich plotkach. W ciągu dnia coraz więcej uczniów odciągało się na boki i szeptało konspiracyjnie. O dziwo, dużo osób chciało bronić ducha. Tego ducha, łajdaka z biblioteki. Który zrzuca ludziom książki na głowy i szeleści koło ucha. Czułam, że zaraz szkoła podzieli się na dwa obozy: ci, którzy pomagają duchowi, i ci, którzy go chcą wygonić. Nie mogłam sobie wyobrazić, czemu ktoś miałby ochotę go bronić, ale cóż, ludzie w tej szkole są dziwni, i to nie od dzisiaj. Ja jednak zdecydowanie nie miałam zamiaru bronić tego potwora. A nawet chętnie pomogłabym tym rzekomym łowcom. Bo w końcu, komu nie przyda się pomoc roztrzepanej, hałaśliwej osiemnastoletniej dziewczyny. Mogłam na przykład nie uczesać się rano i pójść do biblioteki. Duch na mój widok na pewno by się przestraszył i uciekł, gdzie pieprz rośnie, albo po prostu do innego świata i czasu, jestem pewna, że duchy tak potrafią. A moje włosy wyglądały naprawdę koszmarnie, jak się ich nie rozczesało. Musiałabym jednak pokazać się publicznie w takich włosach, a więc to odpadało.
Tak głęboko zapadłam w myśli, że wpadłam na chłopaka. Upadł na ziemię, a ja szybko podałam mu rękę, jako że ja na szczęście się nie przewróciłam i kompletnie nie zastanawiając się, jakie będą tego skutki, odezwałam się:
— O, przepraszam. Słyszałeś o tym duchu w bibliotece? Należysz do tej zwariowanej grupy, która chce mu pomóc, czy stawisz się po właściwej stronie i pomożesz go stąd w końcu wygonić?
282 punkty dla drużyny B
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz