Westchnął, po czym zaczął gadać. A jak już zaczął, to nie było końca. — Broń się, kiedy musisz, ale to zawsze ci świetnie wychodzi, niezależnie od tego, czy jesteś w niebezpieczeństwie, czy nie. Z góry przepraszamy za wszystkie szkody, odkupimy książki. — Uśmiechnęłam się na słowa chłopaka. Wszystko prawda. Duch sam sobie poradzi. Nie potrzebuje pomocy chłopca w folii bąbelkowej i dziewczyny, która boi się z ludźmi pogadać, nie mówiąc o podjęciu jakiejś akcji. A co do książek, to prawda, mogły ucierpieć. Szczególnie jak ktoś wpadnie na jakiś dziwny pomysł, a to nigdy nie wiadomo. — Powodzenia — powiedziałam ostatnie słowo, uniosłam rękę i duch rozpłynął się w powietrzu. Wyszłam zza półki, kątek oka obserwując Yeva, który szedł za mną. Do sali wbiła dachem jakaś dziewczyna, zrobiła zamieszanie i zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Nikt sobie nic z niej za bardzo nie zrobił. Pan Remus zdecydował się wyżyć na chłopaku o niebieskich włosach, co było nawet korzystne dla nas, jako, że zostawił nas w spokoju. W końcu po prostu wyszli, jeszcze lepiej. Dexter w międzyczasie wszedł i zaczął gadać z Fomą. Nic się za bardzo nie działo. A czas mijał, trzeba było coś zrobić. Wanda na razie dobrze robiła, zagadując łowców, ale nie wiadomo ile tak jeszcze wytrzyma. Wtedy do środka weszła dziewczyna-kotka, która podeszła do dyrektora i zwymiotowała na jego buty. Tak po prostu. Nie wiem, czy to był plan, czy spontaniczna akcja, ale dobrze zadziałało. Uwaga dyrektora była już na dobre odwrócona od wszystkiego, co się działo. Bardzo dobrze. Zdecydowałam, że najlepiej będzie dać duchowi przestrzeń do działania i usunąć się z biblioteki. Uśmiechnęłam się do Yeva i wyszliśmy wspólnie z biblioteki, zadowoleni z wykonanych działań.
279 punktów dla drużyny A
279 punktów dla drużyny A
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz