— Rozważam zrobienie z siebie wielkiej kuli bąbelkowej i staranowanie ich, więc akurat coś z turlaniem — No tak, mogłam spodziewać się czegoś takiego. A właściwie nawet spodziewałam się, dlatego wyprzedziłam chłopaka. Otworzyłam usta, ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć przerwał mi, wypowiadając kolejne swoje pomysły. — A tak poważnie, to wziąłem wnioski ze swojego życia, że jeśli ma się takiego farta jak ja, to schrzani się wszystko. Także na razie szukam sposobu na roznoszenie nieszczęścia i niby mam jeden. Problem tkwi w tym, że nie znam receptury, nie mam pojęcia o alchemii i prawdopodobnie coś, kogoś albo siebie spalę podczas robienia eliksiru. — Ah, czyżby Dexter miał mu przygotowywać? Ten chłopak Fomy, który ostatnio walnął mnie drzwiami w nos. Długo mnie wtedy bolał. Więc jeżeli chodzi o przygotowanie eliksiru, to bym mu raczej nie ufała. Miałam się zapytać, ale chłopak znowu zaczął gadać, jednak tym razem tylko spytał czy mam jakieś pomysły.
— Czy ta osoba, która miałaby ci przygotować ten magiczny napój, który odgoni łowców, to Dexter? Bo ja bym mu jednak nie ufała. Przytrzasnął mi drzwi nosem. Tfu, nos drzwiami. — Skrzywiłam się na samo wspomnienie. — Nie wiem, myślałam o różnych rzeczach przez dwa dni, ale jakoś żadne pomysły nie wpadają mi do głowy. — Moje pułapki były jednak takie jak Yeva, działają tylko na nas, osoby, które je planują, bo planujemy je za bardzo pod siebie. Jakby ktoś miał złapać mnie, to wystarczy rozstawić wygodny fotel (najlepiej przy oknie), z herbatą malinową, ciastkami czekoladowymi i książką, a zaraz tam pobiegnę tam jak myszka do sera. Z kolei jakbyś ktoś zaczął się turlać w stronę Yeva ubrany w folię bąbelkową, to na pewno by się przestraszył, odwrócił i zaczął uciekać, lecz zaraz by się przewalił. I już, ma się nas obu złapanych. Może zamiast myśleć o tym jak nas złapać, powinnam myśleć o złapaniu czy przynajmniej przeszkodzeniu łowcom. I nagle do biblioteki weszła Wanda, z głową uniesioną wysoko jak zawsze, kiedy ją widziałam. Z podejrzanym błyskiem w zielonych oczach poszła przed siebie, omijając nas i jakby na jej nieme zawołanie pojawili się dyrektor Mińsk i łowcy. Zaraz potem wtargnął nauczyciel Remus, który niemal gotował się ze złości. Obleciał wzrokiem bibliotekę, chwilę stojąc w bezruchu, ale chwilkę później podszedł do mnie i do Yeva. Dlaczego akurat my? Lepiej naskoczyć na Wandę, na pewno wyrządzi więcej szkód od nas.
— Taule, Fjeld! Do cholery jasnej, trzeba wam napisać wielkimi literami, że nie wolno wam tu przebywać? — Jego zdenerwowany głos zagrzmiał w bibliotece, na co ja zareagowałam odruchowym "ćśśśśśś", którego na szczęście nie usłyszał. Spojrzał na nas jeszcze raz, jakby chcąc nas samym wzrokiem wypchnąć z biblioteki, nie miał jednak takich zdolności, w porównaniu do mojej matki, więc nawet nie drgnęliśmy.
Złapałam Yeva za rękaw i pociągnęłam go za najbliższą półkę, decydując, że na razie najlepiej będzie trzymać się na odpowiedniej odległości i po prostu obserwować, co się dzieje. No, najlepszymi obrońcami to my raczej nie jesteśmy. Spojrzałam ukradkiem na półkę z książkami. Dział naukowy, przed nami na półkach stały stosy podręczników i książek do wszystkich przedmiotów. I nagle wpadł mi do głowy pomysł. Przeleciałam je wzrokiem, obserwując jak Yev spogląda na mnie zdziwiony i po chwili znalazłam to, czego szukałam. Książka pod tytułem "Duchy i inne stwory". Wyciągnęłam ją z półki, pominęłam rozdziały, które opowiadały o tym, jak pozbyć się ducha i poszukałam od razu tych, które pomagają skontaktować się z nim. Było parę sposobów. Pierwszym było przyrządzenie specjalnego pyłu, żeby duch stał się widoczny, lecz na to nie mieliśmy czasu. Następnie można było zrobić z siebie takiego idiotę, że duch będzie musiał zwrócić na nas uwagę, ale to raczej też nie wchodziło w grę, jako że nie chcieliśmy być zauważeni i szczerze wątpiłam, żeby to była prawda, nawet jeżeli załączono tam ilustracje tańczących, śpiewających i robiących głupie miny dzieci. Kolejny pomysł polegał na tym, że trzeba było wypuścić w miejsce, w którym podejrzewa się, że jest duch bardzo śmierdzący gaz, a sam ucieknie. Zatrzasnęłam książkę, nie mając zamiaru dalej marnować czasu na takie głupstwa. I wtedy przypomniało mi się zaklęcie, które kiedyś przypadkiem odkryłam z siostrami, nurtując domowe książki z zaklęciami. Musiałam się wysilić i zajrzeć do najgłębszych cząsteczek mózgu, by coś sobie przypomnieć. Wypowiedziałam je raz, drugi, lecz nic się nie stało. W końcu za chyba dziesiątym razem i odpowiednim machnięciu przy tym rękami zawiał mocny wiatr i zaczęło nam (a przynajmniej mi) świszczeć w uszach. Chciałam krzyknąć do Yeva, żeby się nie przejmował, lecz zanim miałam szansę, wiatr raptownie ustał i było jak wcześniej. A przynajmniej tak się wydawało. Powoli, powolutku przed nami zaczęłam pokazywać się postać, a raczej duch. Zdecydowałam, że to będzie dobry moment, żeby poinformować chłopaka, co się dzieje.
— A więc skorzystałam z zaklęcia, którym bawiłam się z siostrami, jak byłam mała. Dla zabawy przywoływałyśmy duchy i z nimi rozmawiałyśmy, o ich życiu, śmierci i życiu po śmierci. Musiałyśmy ukrywać się przed matką, ale poza tym była to świetna zabawa. — Szybkim ruchem złapałam włosy i związałam w wysoki kucyk fioletową gumką, nie chcąc, by dalej mi przeszkadzały. Spojrzałam na złotookiego, który przyglądał się wszystkiemu wielkimi oczami, w których było głównie zdziwienie, lecz też ciekawość i podziw. — To co? Chcesz się pobawić? — spytałam, uśmiechając się do niego. — No, przywitaj się. — Chłopak jednak zaniemówił ze zdziwienia, więc ja zdecydowałam zacząć.
— Cześć, jestem Sofia i przywołałam cię, ponieważ musimy pogadać. Słuchaj, jesteś w niebezpieczeństwie, łowcy mają za zadanie cię złapać. Nie wiemy dokładnie jakich metod chcą użyć, ale przyłączyła się do nich część uczniów. A niektórzy uczniowie tutaj są naprawdę niebezpieczni. — Spojrzałam na ducha, który nie wydawał się zdziwiony, zaraz potem przemówił głębokim głosem
— Wiem, zdecydowałem się ujawnić tylko dlatego, że użyłaś starego zaklęcia, jednego z najważniejszych w królestwie duchów. Nie wiem skąd taka mała dziewczynka jak ty je zna, pewnie podejrzałaś je w jakiejś księdze w domu. Ładnie to tak, podglądać księgi w domu? — Przerwał na chwilę, lecz zaraz znowu kontynuował — Zdaję sobie sprawę z tego, że jestem w niebezpieczeństwie, niemniej pewnie przyda mi się wasza pomoc, jeżeli tylko chcecie mi ją zaoferować. To co, macie jakiś plan? — Tym razem spojrzałam na Yeva, który wydawał się równie zagubiony co ja. — Eeeee, no właściwie, to, średnio. Ale wiemy, że musisz się ukrywać. Blondyn w okularach, zbyt wesoła blondynka, dziewczyna z krótkimi brązowymi włosami i grzywką, niebieskie coś z łapami i dziwnie ubrana blondynka z warkoczami są po naszej stronie, reszta nie. Szczególnie wystrzegaj się zwariowanego nauczyciela, jest dość szkodliwy. Lepiej się teraz schowaj, zanim ktoś cię zobaczy, chyba że... Yev? Masz jeszcze jakieś pomysły, rady dla ducha?
1095 punktów dla drużyny A
— Wiem, zdecydowałem się ujawnić tylko dlatego, że użyłaś starego zaklęcia, jednego z najważniejszych w królestwie duchów. Nie wiem skąd taka mała dziewczynka jak ty je zna, pewnie podejrzałaś je w jakiejś księdze w domu. Ładnie to tak, podglądać księgi w domu? — Przerwał na chwilę, lecz zaraz znowu kontynuował — Zdaję sobie sprawę z tego, że jestem w niebezpieczeństwie, niemniej pewnie przyda mi się wasza pomoc, jeżeli tylko chcecie mi ją zaoferować. To co, macie jakiś plan? — Tym razem spojrzałam na Yeva, który wydawał się równie zagubiony co ja. — Eeeee, no właściwie, to, średnio. Ale wiemy, że musisz się ukrywać. Blondyn w okularach, zbyt wesoła blondynka, dziewczyna z krótkimi brązowymi włosami i grzywką, niebieskie coś z łapami i dziwnie ubrana blondynka z warkoczami są po naszej stronie, reszta nie. Szczególnie wystrzegaj się zwariowanego nauczyciela, jest dość szkodliwy. Lepiej się teraz schowaj, zanim ktoś cię zobaczy, chyba że... Yev? Masz jeszcze jakieś pomysły, rady dla ducha?
1095 punktów dla drużyny A
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz