— Gotowy na krótką grę? Wąsy powoli już zapuszczam, ale z ducha możemy ugrać całkiem niezłą zabawę. Zdawałeś się go nawet lubić przez cały ten czas. — Krótkie stwierdzenie z jego strony, a ja już wiedziałem, że kusił, że się doskonale bawił. Pokręciłem głową z niedowierzaniem, stukając trzy razy wskazującym palcem o blat stołu. — Wspólna gra, proste reguły, normalny zakład, na czyje wyjdzie, ten trzaśnie mocniej. Jakiś pomysł na nagrody? — zapytał, podnosząc brew, a ja spojrzałem na niego spod grubych oprawek moich okularów.
Uśmiechnąłem się, zamykając powoli jakże cudowną lekturę, od której zostałem tak brutalnie odsunięty, porwany, bo pewien zielonooki pan postanowił się pobawić. Przewróciłem oczami, westchnąłem i odchyliłem się do tyłu, zakładając przy tym nogę na nogę. Spojrzałem w ukochane szmaragdowe oczy, w których zdecydowanie za często tonąłem, ale co zrobić, miłość to miłość, jak bardzo czasami bym go nienawidził.
— Twoja gra, ty proponujesz — stwierdziłem szybko i krótko, uśmiechając się szeroko i pokazując zęby. — Zdecydowanie brzmi interesująco, ale potrzebuję więcej szczegółów, panie Davon — mruknąłem, po chwili odpływając wzrokiem i leniwie rozglądając się po pomieszczeniu. — A ma pan dzisiaj szczęście, bo jestem w idealnym humorze, na jakąś dobrą grę z ciekawymi nagrodami — oświadczyłem, parskając śmiechem, po czym powoli wstałem z krzesła.
Włożyłem dłonie do kieszeni i na chwilę odpłynąłem w głąb umysłu, zastanawiając się nad pewnymi sprawami. Grać czy nie grać, troszkę drapieżnie czy fajtłapowato, z przejęciem czy nutką nonszalancji. Tyle opcji, tyle wyborów, tyle ról do zagrania. Uśmiechnąłem się pod nosem, szybko poprawiłem okulary cały czas zjeżdżające z nosa (chyba będę musiał się z tym niestety pogodzić do końca swoich dni i jeszcze dłużej), po czym powolnym krokiem, jadąc dłonią po stole i kreśląc niedbałe kółka, podszedłem do czarnowłosego chłopaka, który nawet na chwilę nie zdejmował ze mnie zielonych oczu ukrytych za okularami (a zdecydowanie lepiej mu było bez, to trzeba przyznać, w końcu takie oczy nie mogły być skrywane przez szkła). Odchrząknąłem, siadając na stole i pochylając się w kierunku Dextera.
— Zaciekawił mnie pan, panie Davon, więc bardzo chętnie posłucham dalej, niech pan mówi — zachęciłem go i cały czas z uśmiechem na twarzy, pochyliłem się jeszcze bardziej, po czym musnąłem go ustami w policzek.
W końcu gra to gra, a obowiązkiem jest dobra zabawa, czyż nie? Uciekłem, zanim zdążył coś powiedzieć, skomentować to, co zaszło przed chwilą i z podniesioną prawą brwią ponownie spoglądałem na Dextera ze znudzonym zainteresowaniem w oczach.
Stuknąłem raz palcem o blat stołu, zdecydowanie zniecierpliwiony. No bo w końcu ile można czekać na zaczęcie dobrej zabawy?
412 punktów dla drużyny A
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz