Czułam się bezpiecznie schowana między regałami, musiałam jednak zachować ostrożność – chociaż nie widziałam nikogo, słychać było przeróżne głosy – a to niechybny znak, że nie jestem sama. Nagle usłyszałam donośny huk, a potem niemal jeszcze głośniejsze przekleństwo (a właściwie kilka... naście). Po męskich głosach rozpoznałam, że to właśnie ci bezduszni łowcy duchów i, o ile się nie myliłam, nasz szanowny dyrektor. Czy to za sprawą ducha, pomagających mu uczniów czy po prostu własnej niezdarności, łowcy poruszali się jak słonie w składzie porcelany. Cóż, przynajmniej nie muszę się martwić, że zakradną się do mnie od tylu. Powinnam za to uważać na to, jak ja chodzę, bo – jak widać – nie jest to takie proste w nawiedzonej bibliotece, będącej aktualnie polem bitwy. Bitwy o Ducha.
Zabawnie to brzmi. Chyba trochę zbyt poważnie do tego podchodziłam. Z drugiej strony skoro Mińsk sprowadził łowców duchów, to sprawa jest poważna. Na pewno jest gdzieś jakieś prawo zakazujące przymusowego wysiedlania i ogólnie krzywdzenia istot żywych, to znaczy martwych. Jak na razie nie było czuć obecności ducha. Może wyczuł, że chciałam mu pomóc, może miał pilniejsze sprawy na głowie (łowców na przykład), albo może ja nie umiałam wyczuć ducha. Właściwie nigdy nie miałam z żadnym styczności, więc pewnie nie byłoby to nic dziwnego. Mimo wszystko zawsze wydawało mi się że umiałabym go wyczuć. Cóż, to może znacząco mi utrudnić rozmowę z nim. Dobra, Alex, stop. Zorientowałam się że od dobrych paru minut stoję w miejscu. Dochodziły do mnie głosy łowców, a także jakieś inne – czyżby ów nieprzyjazny duchowi profesor przyszedł do biblioteki? W takim razie muszę się pospieszyć. Nie zastanawiając się jakoś szczególnie, ruszyłam w głąb biblioteki. Brr... Nagle zrobiło się jakoś zimno. Usłyszałam za sobą jakiś dziwny dźwięk, odwróciłam się szybko i zobaczyłam... mgłę? Dziwną, niebieskawą mgłę, która zaczęła się formować w jakąś postać, a potem... duch...
— Czekaj! — Nawet nie zauważyłam, że krzyknęłam. Mgła się rozwiała. — Chciałam tylko porozmawiać... — westchnęłam. Znów zrobiło się ciepło, to chyba znak, że sobie poszedł. Cóż skoro teraz nie miał ochoty rozmawiać, to potem też nie będzie chciał. Równie dobrze mogę wrócić z powrotem do akademika i przestać się tym interesować. Ruszyłam z powrotem w kierunku wyjścia i się z czymś zderzyłam. Tylko z czym? Czułam się jakbym wpadła na ścianę, ale przecież tu nie było ściany. Tylko regały z książkami po bokach, a poza nimi nikogo i niczego w zasięgu wzroku. Ale na coś przecież wpadłam. Powoli wyciągnęłam rękę przed siebie i dotknęłam... ściany. Niewidzialnej gładkiej bariery, która musiała się pojawić przed chwilą, bo przecież w drugą stronę przeszłam normalnie. Duch chyba mnie nie polubił. A może chciał mi coś pokazać? Nie ma czasu do stracenia. Obiecałam się i ruszyłam szybko w drugim kierunku. Po namyśle zwolniłam trochę – duch mógł rozstawać takie bariery w wielu miejscach a mi niekoniecznie uśmiechało się wpadnięcie na kolejną. Nie napotkałam nic, dopóki nie doszłam do rozwidlenia. Mogłam skręcić w lewo albo w prawo – prawa odnoga była zablokowana przez ducha, skręciłam więc w lewo, po kilku krokach zauważyłam jednak, że to ślepy zaułek zakończony regałem. Więc duch nic ode mnie nie chciał. Po prostu nie pozwala mi wyjść. Zrezygnowana usiadłam tam, gdzie stałam, opierając się o regał. Przecież próbuję pomóc. Co zrobiłam nie tak?
539 dla drużyny A
539 dla drużyny A
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz