niedziela, 28 stycznia 2018

Kajmanowe pojmanie [X]

— Wietrzyłam pokój i miałam lekko uchylone drzwi. Nie sądziłam, że podczas naszej bitwy na spojrzenia o dominację nad środkiem łóżka postanowi zrobić mi psikusa i wybiec za drzwi. Na przyszłość będę bardziej ostrożna — odpowiedziała wesoło, a ja przewróciłem oczami, bo zapowiadała się rozmowa, a na to najmniejszej ochoty akurat nie miałem. — Miło mi cię poznać, tak swoją drogą. Ty masz jakiegoś pupila? — zapytała. Tak, rozmowa.
I ja oczywiście odpowiedziałem, że tak, tak, że mam kota (zło wcielone, bez powodu Lucyfer na imię nie miał) i psa (mniejsze zło wcielone, zdecydowanie bardziej nieporadne, ale równie kochane) i że je uwielbiam, kocham całym sercem, i że bez zwierząt to nudno i tak dalej. Taka tam, najzwyczajniejsza rozmowa o niczym, stereotypowa gadka szmatka na tematy podobne do "ładna dziś pogoda".
— No cóż, może jeszcze będzie inna okazja do pogadania. Miło było cię poznać, Foma. I jeszcze raz dzięki za pochwycenie zwierzaka. Nie wiem, co by się stało, gdyby nie ty. — Odwzajemniłem uśmiech dziewczyny.
Szybkie pożegnanie, odwrócenie się na pięcie oraz wypuszczenie powietrza z płuc, bo w końcu mam to za sobą, a przecież wiceprzewodniczący nie powinien zbywać rówieśników złym spojrzeniem, czyż nie?
Ale cóż, rozmowa za mną, teraz mogłem spokojnie ruszyć do przodu z uśmiechem na twarzy, by po cichu posiedzieć w alchemicznej i poobserwować Dextera w fartuchu, tak jak miałem to w planach wcześniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis