sobota, 6 stycznia 2018

Kajmanowe pojmanie [1]

Westchnąłem, wzdychnąłem i wypuściłem powietrze z płuc. Byłem cholernie senny, a wycieczka do alchemicznej by po prostu tam posiedzieć i poprzyglądać się Dexterowi magicznym substancjom w jego dłoniach, wszelkich reakcjach, pogadać, posnuć się, może troszkę pobawić czy uzupełnić dokumenty przy przekleństwach chłopaka, któremu coś nie wyszło. Uśmiechnąłem się pod nosem i poprawiając okulary, przyspieszyłem trochę kroku, aby jak najprędzej trafić do sali, usiąść, móc odpłynąć i niczym się nie przejmować. Idealnie.
No cóż, błogość ewidentnie nie była mi dana, bo gdy tylko zamknąłem oczy, rozmyślając o tym, co w tej alchemicznej będę robić, coś uderzyło o moją nogę. Ściągnąłem brwi, spoglądając na swoje buty. Małe, szare zwierzątko, tak bardzo puchate z całkiem długimi uszami. Obstawiając, kajman. Wziąłem malucha w dłonie, delikatnie i powoli, i uśmiechnąłem się, bo on był taki miękki.
— Wielkie dzięki. Jeszcze chwila i poszedłby w dzicz, wredna bestia. — Podniosłem gwałtownie wzrok, a obok mnie jakby znikąd pojawiła się blondynka. Oh, chyba ją kojarzę. — Jesteś Foma, prawda? Aya Cowell. Dzięki za pojmanie uciekiniera — powiedziała, uśmiechając się i podchodząc do mnie, żeby odebrać zwierzątko.
Podałem je uważnie i po chwili spojrzałem na dziewczynę, kręcąc głową.
— Yup, Foma Przewalski, do usług — przedstawiłem się. — Uważaj na małego, bo w końcu ucieknie na dobre, a to dla niego raczej dobrze się nie skończy. No i zwierzaki biegające po akademiku... wiesz, nie są uwielbiane przez nauczycieli — mruknąłem, drapiąc się po głowie i opuszczając wzrok.
Sam powinienem w końcu sprowadzić tu Lucyfera, Dexter by się ucieszył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis