sobota, 13 stycznia 2018

Bezwładnie [2]

Chwycił mnie za ramię, pociągnął w swoim kierunku. Niv. Który był równie zmarnowany, co ja.
— A cóż to za mina, maluśka? — Pytanie z uniesioną brwią, lewąm charakterystyczną miną, a mi pozostawało westchnąć, rozpłynąć się i wpaść prosto w ramiona chroniące w jakiś dziwny sposób przed złem.
Oj, zdecydowanie było nie tak.
— Wszystko i nic — mruknęłam w odpowiedzi, podnosząc głowę wraz ze swoim, zagubionym i troszkę smutnawym dziś, wzrokiem. — Sama nie wiem, może po prostu gorszy dzień, każdemu się zdarza, prawda? — zapytałam, ponownie chowając się w ramionach. — Chyba jestem zmęczona, a do końca semestru tak daleko, chciałabym już wrócić do domu, wiesz, Niv? Troszkę odpocząć... — mruknęłam, pewnie niezrozumiale dla niebieskowłosego chłopaka, ale może to i lepiej. W końcu z niektórymi rzeczami powinnam sobie radzić sama. Tak lepiej, a przecież samodzielność jest cnotą, czyż nie?  Bo w pewnym momencie może nikogo nie być...
I jakoś zbytnio nie obchodziły mnie ciekawskie oczy na szkolnym korytarzu. I wszelkie szepty, plotki, to wszystko. Po prostu. Zastukałam trzy razy wskazującym palcem o jego bark, próbując za daleko nie odpłynąć.
— A co tam u ciebie? Też zostałeś złapany przez dziwną melancholię, która unosi się dla niektórych w powietrzu? — zapytałam, spoglądając na twarz Nivana Oakleya, który wpatrywał się we mnie z ciekawością, ale może i zaniepokojeniem. Sama nie wiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis