Zakodować, Pelagonija Eternum, któryś tam rocznik, na pewno wyżej, nie była przecież pierwszoroczną, chociaż wyglądała na dość młodą. Dwójeczka albo trójeczka, które, nie byłam pewna, nie utrzymywałam kontaktu z tamtejszą gromadą, nie licząc upierdliwego dopierdalania Hopecraftowi, zerkaniem za Davonem, który z dnia na dzień był coraz
Jak na to, że minął rok, poznałam mało ludzi, tyle ile kot napłakał. Przydałoby się choć trochę zaangażować w życie szkolne. Podobno ostatnio ominęła mnie jakaś porządna dramsa z duchem i zgadnijcie co, tak, dalej nie wiedziałam, o co chodzi, bo Numerologia, a raczej jej zdanie, była teraz dla mnie ważniejsza.
— Tak, w porządku. Jak się czujesz w uczelni? — zmieniła nagle temat, wybiła mnie z rytmu i przywróciła do rzeczywistości. Miała ładne, zielone oczy. Bardzo ładne, bardzo zielone oczy. W tej szkole jakiś ich wysyp, a takie rzadkie podobno.
— Jest dobrze, nie narzekam. Ludzie mili, kadra pedagogów do zniesienia, jadło dobre i przede wszystkim uczą, a to chyba najważniejsze w takich miejscach. — Krzywy uśmiech, za chwilę zasłonięty przez kubek z jakimś sokiem. Chyba pomarańczowym. Pewnie więcej tam wody i jabłka, jak cytrusa, ale cóż poradzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz