— Ah... Okej?
Powstrzymałam rozbawiony uśmiech i wróciłam do jedzenia, a pomiędzy nami zapanowała cisza. Nieco nerwowa, niezręczna cisza, podczas której nie wie się, co powiedzieć, ale chce się nawiązać rozmowę. Wykorzystałam to milczenie, żeby przyjrzeć się ukradkiem osobie, która postanowiła mnie zaszczycić swoim towarzystwem. Jeśli dobrze kojarzyłam, to dziewczyna była z pierwszego roku. Przyciągające wzrok zielono-pomarańczowe włosy związane w dwa warkocze. Jadowite, zielone oczy, które pewnie niejedną osobą wbiły w ziemię.
Nagle dziewczyna się uśmiechnęła.
— No, ten. Renee Illene, z kim mam przyjemność, jeśli mogę wiedzieć? — przedstawiła się, a ja szybko zanotowałam w pamięci godność mojej towarzyszki. Chyba powinnam bardziej się orientować w szkolnych wydarzeniach oraz plotkach, ponieważ to zdecydowanie u mnie leżało, więc nie umiałam nic skojarzyć z dziewczyną, oprócz tego, że była pierwszoroczną.
— Pelagonija Eternum, miło mi cię poznać, Renee — odpowiedziałam, w pierwszym odruchu chcąc wyciągnąć w jej stronę rękę, ale zaniechałam tego pomysłu, gdy na moich palcach pojawiły się zielone listki. Moje alter ego się skrzywiło, a ja starałam się nie okazywać, że wyrastające mi karku kwiaty mnie nieco irytują i powoli zaczynają dokuczać. Nie miałam zamiaru ich wyrywać czy w jakikolwiek fizyczny sposób ich usuwać, ponieważ to sprawiało więcej bólu. Dobra, Pel, wytrzymasz, to nie twój pierwszy raz.
— Wszystko dobrze? — powiedziała, przyglądając mi się badawczo.
Najwidoczniej na mojej twarzy widniał grymas, ale zaraz uśmiechnęłam się blado. To nie brak powietrza, to tylko skutek uboczny.
— Tak, w porządku. Jak się czujesz w uczelni? — zapytałam, przeskakując na inny temat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz