— Mało osób to przyłazi. Z jednej strony to dziwne, z drugiej wychodzi to na bardzo duży plus — zaczął, ale próba się nie powiodła, zostało nam tylko milczenie, cieszenie się śpiewem ptaków i szumem jakiegokolwiek wiatru.
Usiadłam na barierce altanki, nie puszczając jego dłoni oczywiście, i spojrzałam w błękitne oczy, które aktualnie studiowały uważnie całe otoczenie, zaliczając w to mnie. Uśmiechnęłam się sennie, zamrugałam kilka razy i westchnęłam.
— Nam pozostaje się delektować spokojem i ciszą — mruknęłam, parskając śmiechem i uciekając wzrokiem w bok, spoglądając na jakiegoś zagubionego ptaka, który obserwował nas z gałęzi najbliższego nam drzewa.
W końcu było mi ciepło, w końcu miałam spokój potrzebny do uporządkowania wszelkich rzeczy w głowie, poukładania ich na półkach, bo ostatnio niektóre zaczęły spadać z hukiem. I tak cały czas porządkowałam wszystko, rozmyślając, rysując kółka na skórze niebieskookiego chłopaka, czy stukając palcem wskazującym o drewno altanki.
— Masz ciepłe dłonie. — Myśl wymsknęła mi się przypadkiem, od razu przywracając do rzeczywistości i stawiając do pionu, w dodatku zostawiając szok, że pozwoliłam sobie na taki komentarz.
Odchrząknęłam nerwowo, opuszczając wzrok. I wcale się nie zarumieniłam. Może tylko troszeńkę, ale tyci tyci, nic a nic. Ponownie zapadła cisza. Tym razem troszkę bardziej nerwowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz