Właściwie nie wiedziałem, jaki diabeł mnie podkusił, żeby podejść do Dextera, ale jakoś dłużej się nad tym nie zastanawiałem, po prostu podszedłem, po czym zadałem pytanie. To nie tak, że nie lubiłem Davona, on mnie po prostu trochę przerażał. Czułem się, w sumie byłem, przy nim strasznie mały.
— Pel — powiedział zaraz po szybkim spojrzeniu na królika, a ja miałem ochotę go wyściskać za tą odpowiedź, pomimo nerwowości, która we mnie siedziała. Kij, że słabo kojarzyłem Pel, jedynie ze słyszenia i pewnie na oczy jej nie widziałem, a nawet jak widziałem, to nie wiedziałem, nie pamiętałem. Zawsze jeden krok do przodu. — I na twoim miejscu spierdalałbym w podskokach, kurdupel bywa niebezpieczny. I nażarł się grzybów święcących w ciemności. Wiesz w ogóle kim jest Pel? — Zmarszczyłem czoło, spoglądając na królika z zaniepokojeniem, zastanawiając się, co to za stworzenie trzymałem. Zwierzątko wlepiło świdrujący i po stokroć bardziej morderczy niż kilka chwil temu wzrok w Dextera, a jego pyszczek przybrał jakby ni naburmuszony, ni wkurzony wyraz [to króliki tak potrafią?], po czym nagle zaświecił się na czerwono. Wzdrygnąłem się, powstrzymując okrzyk zdumienia oraz gwałtowne puszczenie królika, czorta, stworzenie, licho wiedziało co.
— Nie, tak właściwie to nie mam zielonego pojęcia, kim ona jest, ale chciałbym ją jak najszybciej znaleźć — powiedziałem z nutą osłupienia w głosie, nadal zaskoczony. Czy to mnie ugryzie? Czy ja mam się tego bać? Pomińmy to, że już się tego boję. — Jak ona właściwie wygląda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz