Odblokowałam się. Stach schowałam gdzieś z tyłu umysłu, udawałam, że zapomniałam. Odetchnęłam, uśmiechając się. Udając, że się uśmiecham.
— Wiesz, że to już prawie rok? — zapytał, spoglądając przed siebie, prawie zagubiony tak jak ja. — Rok od niefortunnego madame — powiedział, uśmiechając się, a ja ten ładny uśmiech odwzajemniłam, bo pamiętałam tak doskonale, to szczęście gdzieś w czające się w trzewiach, ciepło rozchodzące się po ciele wraz z muzyką.
Tak, zdecydowanie, bardzo chętnie zatańczyłabym z nim jeszcze raz, bo choć może wtedy troszkę narzekałam, to prowadził bardzo dobrze, na stopach mi nie stawał, a poruszał się w rytmie. Uśmiechnęłam się.
— Już rok? Kiedy niby? — zapytałam sennie, przysuwając się troszkę bliżej do chłopaka, bo zrobiło się zimniej, jakiś wiatr zawiał, a przy nim zawsze było ciepło, przyjemnie i w miarę bezpiecznie. A przynajmniej ja się tak czułam. — Doskonale pamiętam, chciałeś zaimponować, a tu się nie udało, trafiłeś na pannę znającą język doskonale — powiedziałam, parskając śmiechem i pochylając się, by dotknąć blizny przechodzącej przez jego brew. — Nivanie Oakley, czy uczyniłbyś mi tę przyjemność i zatańczyłbyś ze mną kiedyś, przy następnej okazji, jeszcze ten jeden raz? — mruknęłam. — I nie chciałabym, żeby to był ostatni. Ładnie proszę. Bardzo ładnie. I może dostaniesz coś w zamian, co ty na to?
Bo cudownie było płynąć z osobą, którą się uwielbiało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz