sobota, 30 grudnia 2017

Tragikomedia [15]

— O nie, czyżbym wkopał towarzysza mojej pijackiej wycieczki? — mruknął i sięgnął po lusterko, po chwili pozbywając się z oczu irytujących soczewek. Wolałem, gdy nosił okulary, rzadziej robił sobie tym krzywdę, może niedosłownie, ale łzy, czerwone oczy, to wszystko składało się na obraz istnej ofiary losu. I to mnie bolało, bo Foma był wspaniały, cudowny i zasługiwał, żeby świat udowadniał mu przy każdym oddechu.
— A co, coś odwaliłem? Nie wiem, zarzygałem ręczniki, rozbiłem się o ścianę czy prawie utopiłem w wannie? — Parsknął na odwal śmiechem, doskonale znałem te sztuczki, które miały odwrócić uwagę od właściwego problemu. Przewróciłem oczami, wpatrując się nadal w chłopaka. 
— Porozmawiamy najpierw o tym, dlaczego myślałeś, że cię zgwałcę — rzuciłem szorstko, zastanawiając się, co się odwaliło przez cały ten czas. — Byleś zalany w trupa, praktycznie zombie, a nekrofila jakkolwiek mnie nie interesuje, tak mam wrażenie, że to miało podłoże psychologiczne. Więc chcę wiedzieć tu i teraz, co się odpierdalało i kogo mam zajebać za to, co ci zrobił — wyrzuciłem z siebie zły, prawie warcząc, całkowicie na jednym wydechu, co zaliczało się raczej do wyczynu. Wściekłość? Mało powiedziane, miałem ochotę kogoś zabić, udusić i potem nabić na pal. Doskonały plan, tak przy okazji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis