sobota, 30 grudnia 2017

Cukier światłością narodu [12]

— Dobrze mówiłeś, Sybilli. Nie polecam chodzić bez okularów. — Skinąłem ze zrozumieniem głową, niby nic, ale takie ostrzeżenia lepiej brać na poważnie, zwłaszcza, skoro nic na dobrą sprawę nie wiedziałem na pewno o tym całym dziwnym narodzie, rasie czy czym to to jest. Przezorny zawsze ubezpieczony. 
— Tak, ale w wakacje jeżdżę i niektóre wolne, a do Estalii po ostatnich wydarzeniach nie bardzo mnie ciągnie. — Spojrzałem na dziewczynę z niezrozumieniem, zastanawiając się, o czym ona w ogóle mówi, zanim doszło do mnie, że raczej nie chciałaby o tym rozmawiać. Nie wyglądało to na zbyt miły temat. 
— A wy? Skąd jesteście? 
— Tajga, urokliwy kraj pełen nocy, krwiopijców i przeciwników czosnku. Wiedziałaś, że mamy nawet własną partię antyczosnkową, która walczy o prawa do wolności nosowej na terenie wszystkich Światów Zjednoczonych? — Vincent zabawiał dziewczynę ciekawostkami i historiami na temat swojej ojczyzny, a ja w tym czasie zastanawiałem się, co sam mogę powiedzieć. Utopia? Cesarstwo Anory? Kuramia? Nic do końca prawdziwego, bo choć korzenie sięgały moje przede wszystkim w Cesarstwie, to mieszkałem od dzieciństwa w utopijnym, pływającym hrabstwie na Północnym Pacyfiku. Cóż, chyba brak cukru dawał mi się znacząco we znaki, dawno nie miałem takich problemów z nakręcaniem rozmowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis