sobota, 23 grudnia 2017

Tragikomedia [12]

— Jak się spało, Śpiąca Królewno? — To pytanie, pełne drwiny, pewnie z tym charakterystycznym dupkowatym, ale ukochanym, uśmieszkiem, z nutką pogardy, ale gdzieś ze szczyptą politowania. Oj, cudownie, zapowiada się wspaniały dzień.
— Wal się, Królewno Śnieżko — Krótkie mruknięcie z mojej strony zachrypniętym głosem i od razu wiadomo było, o co chodzi.
Kurwa, głowa bolała. Bardzo. Tak samo oczy, bo soczewki. Wszystko bolało, bolała drwina, bolało to, że mało rzeczy pamiętałem z poprzedniej nocy, bolały też dłonie, które pewnie ratowały mnie od upadku. A w gardle było tak bardzo sucho, ono też drapało i nie mogłem się ruszyć, bo mięśnie ciągnęły. Zwinąłem się w kulkę, uciekłem przed promieniami słonecznymi i szmaragdowymi oczami pod kołdrę.
— Dexter... — Ciche mruknięcie, już delikatniejsze, bardziej miękkie i błagające, przytłumione przez poduszkę i kołdrę. — Czy możesz przynieść jakieś lusterko? I krople do oczu z mojej kosmetyczki?
Oj, zdecydowanie nie chciałem spoglądać na te przekrwawione, zasuszone jak mumia oczy, ale no cóż, soczewki trzeba było wyjąć, modlić się, że nie dostanę zapalenia spojówek, no i przez jeden dzień być ślepym jak kret. Cudownie.
— I wody, proszę — dodałem po chwili, wystawiając głowę zza kołdry, przy czym otworzyłem oczy (auć), by jednak poszukać wzrokiem ukochanego dupka, który siedział spokojnie na parapecie i uważnie obserwował moje poczynania.
— Hej — mruknąłem, uśmiechając się blado.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis