Dobrze, że się tłumaczył i starał jakoś wybrnąć z sytuacji, dobrze, że nie był mną, który wielokrotnie robił w jego rzeczy gorsze. No i jak ostatni cymbał otwarcie się do tego przyznawał, przez co otrzymywałem nieco... Nieprzychylne spojrzenia, jeśli można to tak nazwać.
— A pan? — dokończył swoją kwestię, a ja przetarłem delikatnie buzię, poczochrałem stanowczo za długą brodę. Ściąć nie było kiedy. Zadbać też. Więc rosły takie brzydkie, zostawione same sobie chaszcze, które nie zachęcały wyglądem. Miałem inne rzeczy do roboty jak dbanie o brodę.
Jeśli mam być szczery, to miałem nadzieję, że chłopak nie zapyta o mnie, że zostawi to bez komentarza i skupimy się na alkoholu, ale skoro już siadło, to chyba przyszedł czas na wyznania. Z wychowankiem. Chłopakiem, który mógł to wszystko wykorzystać przeciwko mnie.
No cóż. Chyba nie mam teraz nikogo innego, z kim mógłbym pogadać... To nie nowość.
— A ja? A ja chyba wszystko po trochu, jak mam być szczery. — Uśmiechnąłem się gorzko.
Doskonale wiedziałem, że alkohol nie był odpowiedzią na wszystkie pytania. Doskonale wiedziałem, że chwila ekstazy powiązana z substancjami odurzającymi nie trwa wiecznie. Doskonale wiedziałem, że zamiast płuc miałem breję. Doskonale wiedziałem, że uciekanie od problemów nie pomaga. A mimo wszystko brnąłem w to wszystko, jak ten osiemnastoletni gówniarz, którym byłem, który rzucał się na wszystko, co się rusza i który myślał, że wie wszystko.
— Po trochu... — mruknąłem ciszej, jakbym starał się wmówić sam sobie, że tak właściwie, to chyba nie jest tak źle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz