„Czy skrzywdził pan kiedyś ważną dla siebie osobę? I nie chodzi mi tu o krzywdę psychiczną. Po prostu, fizycznie. Czy zrobił pan kiedyś krzywdę osobie, którą pan kocha [...]?”
Zamrugałem szybciej, słysząc słowa młodego męża. Ściągnąłem brwi, a palce mocniej zacisnęły się na szklance, która mimo swej wytrzymałości mogłaby pęknąć, gdybym tylko tego naprawdę zapragnął. Dokładnie tak samo, jak ludzkie istnienie, była krucha, była cienka, niosła w sobie pewną ilość „trunków”, które znikały wraz z upływem czasu, dokładnie jak my sami, tam, w środeczku. Pokręciłem głową, próbując wybić głupie myśli z głowy, nie powinienem, nie, nie teraz, po co, żeby tylko jeszcze bardziej się dobijać.
„... czy widział pan jak jej krew sączyła się przez ubrania?”
Widziałem. Czułem. Nie tylko nosem. Dotykałem. Nie tylko palcami.
Odstawiłem szkło, przeczesałem włosy palcami, podrapałem brodę, starając się nie myśleć, wyłączyć. Robiłem to przecież tak często, znikałem z lekcji, zostawało po mnie tylko pudełko, a głowa była daleko od nudnych lekcji z bandą niewychowanych idiotów, którzy swoją drogą byli inteligentniejsi ode mnie, ale lubiłem podbudować sobie samoocenę. Nie ma co.
— No właśnie, może w tym momencie lepiej zakończyć rozmowę na ten temat i po prostu popić w ciszy, a następnego dnia myśleć, co będzie dalej — warknął już bardzo podirytowany, już bardzo rozeźlony, już bardzo bezsilny wobec alkoholu i emocji.
— Nie szczekaj Przewalski. Nie szczekaj. — Kamienny wyraz twarzy, lekkie zgorzknienie w głosie i zdecydowanie za dużo chaotycznych, artystycznych porównań. Naszła mnie chętka na namalowanie... czegokolwiek. Kogokolwiek. Jakkolwiek. Albo na szkicowanie, nawet na pomiętej serwetce, ale nie miałem ołówka.
Potwór wtulał pysk w gorącą ciecz, która dalej spływała z Jego boku.
— A jak już szczekasz, to wiedz, że zawsze znajdzie się wilk, który swym wyciem skutecznie cię zagłuszy, Przewalski. — Dopiłem do końca whisky. Obróciłem szklankę w palcach.
Nie.
Dzisiaj nie.
Cicho westchnąłem i odsunąłem naczynie, nie oczekując dolewki. Coś pękło. Jakaś ściana. Jakiś łańcuch.
Zrobiło się lżej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz