poniedziałek, 4 grudnia 2017

Rozgrzewające napoje oraz nocne rozboje [5]

Mimowolnie parsknąłem śmiechem, słysząc słowa sfrustrowanego nastolatka, który tak bardzo przypominał mi siebie samego sprzed tych dziesięciu lat spędzonych na bimbaniu się przez życie. Wiem, że nie powinienem tak reagować, ale to wszystko było silniejsze ode mnie, podobnie jak ściśnięcie serca, które pojawiło się nagle, nieoczekiwanie.
Zerknąłem na Przewalskiego, który odchylał głowę do tyłu, eksponował grdykę, tarmosił i ciągnął swoje rozwichrzone włosy, a w tym wszystkim wyglądał tak beznadziejnie, tak słabo, tak bezsilnie, jakby właśnie przegrał majątek w pokera...
Nie, wyglądał nieco gorzej.
— Nie wiem, czy cię to pocieszy, ale ja mam dopiero trzydzieści... jeden. — Oh cholera już trzydzieści jeden? Przecież dopiero co miałem dwudzieste pierwsze urodziny, dopiero co jeździłem z Nim. Z Willem przez całe Stany Zjednoczone jakimś pierwszym lepszym rzęchem kupionym za grosze, bez ubrań, bez jedzenia, bez czegokolwiek, bo po prostu chcieliśmy się wyrwać od rutyny życia, a przy tym zwiedzić świat, którego nie znaliśmy. — A już jestem bardziej niż pewien, że jeśli istnieje jakiś byt Wyższy, to mam zapewnione cierpienie wieczne — dokończyłem myśl, bo zaciąłem się na dłuższą chwilę i upiłem kolejny łyk. Nie ma co rozpamiętywać tamtych czasów, nawet jeśli były moimi najlepszymi. — Powiem ci, Przewalski, nie ma co pić. Brzmi to absurdalnie, szczególnie z moich ust, prawda? — Ponownie gorzko się zaśmiałem, przetarłem zmęczoną twarz. — Nie ma co. Lepiej zagryźć kły i stawić czoło sytuacji, uciekanie do barów za dużo nie pomoże, a jedynie opróżni ci kieszeń, urwie film i zirytuje tych, na których ci zależy. W końcu irytacja zmieni się w zniesmaczenie, zmęczenie, a to wszystko w obojętność i niechęć. Potem to już tylko prosta droga do ich utraty. Teraz zaczniecie pewnie memłać ozorem, że to nie tak, że to raz, że ja nie piję. — Spojrzałem na chłopaka. — Byłem taki sam jak wy, Przewalski. Tak samo raz poszedłem sobie wychylić kielona, tak samo uznałem, że to jedyne wyjście, a odkorowanie się przy gorzale brzmi bardzo dobrze. — Mój wzrok utkwił w jednym miejscu w przestrzeni. Nic tam nie było, nic wartego uwagi, a jednak czułem, że wyglądam, jakbym zobaczył co najmniej zjawę. — No, a teraz, Przewalski? Patrzcie, gdzie stoję. Gdzie jestem. Jak bardzo odbijają mi się błędy przeszłości, tak długo zalegające w żołądku przez tyle lat.
Życie jest jak obraz, który ciągle się maluje, dodaje różne akcenty, barwi na nowo. Nawet jeśli zastąpisz fragment nowym, to stary ciągle tam tkwi, jest, istnieje, nieważne jak bardzo przysłonić, być go nie chciał. Często się skrusza, odrywa, a wszystko to, co chcemy zasłonić, odrzucić i tak wraca.
— Pierdolę głupoty — skwitowałem krótko, wychylając szklankę do końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis