niedziela, 10 grudnia 2017

Rewolucja cukrowa [16]

Uniosła głowę w zamyśleniu, a na jej buźce majaczył delikatny uśmiech. Ten ładny uśmiech, ten, który lubiłem. Bardzo lubiłem.
— Hm... Może... czekolada? I wyjście do kina na jakiś dobry film, a później na kawę i ciastko? I dodatkowe pięć procent. — Wystawiła język, ruszając ciałem w ten charakterystyczny dla div sposób. Zakładając ręce na piersi i delikatnie bujając ramionami. Uśmiechnąłem się mimowolnie.
Odwróciłem się w celu podniesienia krzesła, które dalej leżało na podłodze po moim małym występie, otrzepałem ręce i spojrzałem na dziewczynę, która uważnie mnie obserwowała.
— Znasz jakieś dobre kawiarnie w mieście? — Na to pokiwała jedynie głową i ruszyła przodem, prężąc się jak struna. Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Rzeczywiście, dziewczyna była damą, a przynajmniej starała się, głównie poprzez swój sposób poruszania się.
Gładko sunęła przez korytarz, lekkim krokiem, bardzo eterycznym, wręcz tanecznym. Miło wspominałem nasze pierwsze spotkanie, bal, ją w tej ciężkiej sukni, która wydawała się na niej po to, by przytrzymywać ją przy ziemi, bo podczas tańca zdecydowanie odpływała gdzieś tam, daleko.
Losowy przechodzień z łatwością mógł dostrzec nasze różnice, cholera, byliśmy z dwóch całkowicie różnych światów, jak mam być szczery. Ona córka jakiegoś tam typa obracającego się w sferach politycznych, no i ja, syn kobity, która na ową rzecz wręcz pluła.
Nawet sam styl bycia, ruszania się. Ona? Tańczyła w biegu, cała napięta. Ja? Luzem jebałem na kilometr, nie ma co. Same dłonie w kieszeniach spodni to udowadniały.
A jednak coś było.
Nie byłem w stanie wyobrazić sobie jej z, nie wiem, napiętym jak baranie jaja Hopecraftem, przykładowo.
Chociaż...?
O czym ja pierdolę.
Pokręciłem głową i zrównałem krok z dziewczyną.
— Rozumiem, że to swego rodzaju rozpoczęcie nikczemnej rewolucji? — Zerknąłem na nią ze znudzeniem wymieszanym z odrobiną rozbawienia na twarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis