sobota, 30 grudnia 2017

Pan do wynajęcia [X]

— James, jesteś tam? — Dotychczasowe podśmiechujki zastąpione zostały nagłym atakiem paniki, chaotycznym machaniem i bezgłośnym skandowaniem "Błagam cię, zrób coś". No, jeżeli chłopak nie zareaguje i dalej będzie liczył na to, że odwalę całą czarną robotę za niego, to się bardzo zdziwi, a ja bardzo zezłoszczę i przyrzekam, że do końca swoich dni będzie powtarzał moje nazwisko z miną kota srającego na...
Jęk. Głośny, jamesowy jęk.
Oh mój, kurwa, borze wszechlistny.
Nie spodziewałem się, że te usta potrafią robić cokolwiek oprócz paplania jakiś inteligentnych, albo schlebiających naiwnym panienkom komentarzy, a tymczasem proszę bardzo. Nawet jeśli się na tym "nie znał" i "potrzebował mojej pomocy", to nie mogłem zaprzeczyć, iż po usłyszeniu tego dźwięku, rozpłynąłem się i prawdopodobnie kolorem przypomniałem dorodnego pomidora.
Chwila oddechu, opamiętanie się i powrócenie na ziemię, bo rozmyślanie o Hopecrafcie w takim momencie zdecydowanie nie wychodziło mi na dobre.
Dobitne, dość głośne klaśnięcie i donośny jęk z mojej strony, imitujące inne, niecne działania, kilka chwil teatrzyku i byliśmy bardziej niż pewni, że duo nie spojrzy na nas normalnie, a może i nawet spełnią skryte marzenia Hopecrafta, wynosząc się na dobre.
Śmialiśmy się jeszcze długo, dopijając trunek, ja wypalając papierosa po papierosie, wciąż udając, wciąż mrucząc, chociaż konieczne to już nie było.
James...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis