Blondynka w jasnoniebieskiej sukience, trzymając bukiet polnych kwiatów, posyłała mi szeroki uśmiech. Maki wplecione we włosy komponowały się z czerwonopomarańczowym zachodem słońca w oddali, a kolor sukienki idealnie pasował do małego strumyka.
Obraz był skończony. Stał od dobrych dwóch tygodni w pokoju, nieruszany, odwrócony w stronę ściany, żeby żadna z dziewczyn w razie czego nie zechciała na niego popatrzeć. Ostatecznie Aya była tysiące razy lepsza w rysowaniu, więc przypuszczałam, że i malunek ma w jednym palcu.
Pomimo, że obraz nie był idealny, coś sprawiało, że mnie przyciągał i właściwie lubiłam na niego patrzeć. Dzięki Vanilce, która pomogła mi z rozmieszczeniem cieni oraz anatomią, wyglądał na tyle dobrze, że po całych dwóch tygodniach zdecydowałam się wręczyć go samej Wandzie, na której wzorowałam postać z pierwszego planu.
Słońce powoli zachodziło, wpadając w odcienie przedstawione na płótnie. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy od razu, kiedy zobaczyłam, że nie będę musiała szukać dziewczyny po całej szkole, ponieważ ta właśnie szła korytarzem po przeciwnej stronie.
— Hej, Wanda! — zawołałam dziewczynę, sprawiając, że się zatrzymała. Na spokojnie podeszłam, trzymając obraz za plecami. — Śmieszna sprawa, bo zaczęłam go jeszcze w zeszłym roku, ale egzaminy, potem bal, nie było czasu skończyć. Mimo wszystko cieszę, że się udało! — W tym momencie wyciągnęłam obraz, obserwując twarz dziewczyny. — Jest dla ciebie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz