niedziela, 31 grudnia 2017

Jakiś lekarz na sali? [X]

— Yevgeni, ale żeby ludzie nie łamali sobie języka Yev. — Ładnie, nietypowo, pasuje mu. — Na drugim i zastanawiam się nad rozszerzeniami, które mam mieć w przyszłym roku. Nie uczę się najgorzej, ale najlepiej też nie. A moje poznawanie ludzi ogranicza się do wpadania na nich i ewentualnie proszenie ich o pomoc — parsknął śmiechem, ale jakby nie przyszedł do mnie po pomoc, to byśmy się nie poznali.  — Także, jeżeli nie będziesz miała mnie dość, to chętnie będę pukać.
— Jasne, pukaj, kiedy chcesz. — Uśmiechnęłam się do chłopaka. — W końcu sama nie zjem wszystkich ciastek.
Spojrzałam na zegar, który pokazywał godzinę późną, tak samo, jak widok za oknem. Słońce zaszło, a pokój był oświetlany już tylko ciepłym światłem z lampy.
— Wiesz co, muszę jeszcze pójść szybko do biblioteki, oddać te książki, ale bardzo miło było. Wpadaj kiedy, chcesz. — Wzięłam książki i wstałam, uśmiechając się do złotookiego, który też powoli zbierał się do wyjścia.
— Do zobaczenia, Sofio — powiedział chłopak, przy czym ostatnie słowo było już raczej krzykiem przerażenia, jako że chłopak prawie wylądował na ziemi. Odwróciłam się, żeby spojrzeć, czy nic mu się nie stało. Podniósł się szybko i otrzepał ręce.
— Nic mi nie jest — powiedział szybko, a ja się uśmiechnęłam.
— Miłego wieczoru. — Odeszłam szybkim krokiem, zostawiając za sobą tylko uśmiech, i delikatny dźwięk trampek uderzających o podłogę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis