Żyła mi latała. Nie powinna. Za dużo, nerwy, irytacja, zdrowie, Gienio, mama, Mińsk, Hopecraft.
Woda. Nie piłem dzisiaj wody. Piłem za mało. Za mało. O pół litra za mało. Pół litra, jeszcze tylko pół litra, dam radę. Przecież to nie problem wypić, robię to od tylu lat, to łatwe, jestem przyzwyczajony. Tak.
Muszę pomagać się wypłukać. Muszę.
— Niv... — Dopiero gdy dotknęła mojego ramienia, poczułem, jak cholernie spięty jestem, jak bardzo wypinam łopatki, jak ściągam plecy, jak każdy, nawet najmniejszy mięsień przypomina skałę i zaczyna drżeć ze zmęczenia, bo łaziłem struty. — Przepraszam, nie o to mi chodziło, chciałam zażartować, a nie ciebie osądzać. — Kucnąłem i zerknąłem na nią. Na pełne niepotrzebnej skruchy oczy, na niepokój na twarzy, na bliznę na brwi. Zdecydowanie była piękna.
— Wiem. Ja przepraszam. Nie wiń się. Przepraszam. Tak, przepraszam. Tak. — Zacisnąłem mocniej szczęki, czując się źle ze świadomością, że odebrała to jako swój błąd. To ja mam wąty. Problemy. Tak właściwie to z samym sobą.
Odwróciłem wzrok, bo chyba nawet na rozmowę nie zasługiwałem, nawet na rozkoszowanie się jej widokiem. Nawet na podglądanie kątem oka złotych włosów, które rozsypywały się na wąskich ramionach.
Ponownie zanurkowałem pod łóżkiem, tym razem jednak nawet wcisnąłem się tam do połowy pleców, naświetlając prawie wszystko. Pluszanej zabawki nie było i nie zapowiadało się na to, by ta sytuacja się zmieniła. Paczka po czipsach, paczka prezerwatyw, pomięte skierowanie na badania, zgniecione wyniki badań, skarpetka [zużyta], pudełko po papierosach, książka do zielarstwa, której od dłuższej chwili szukałem.
Gdy wyczołgałem się z "kopalni", dziewczyna ściągnęła ze mnie jakiś paproch i kota.
— Dziękuję. Przepraszam. Naprawdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz