piątek, 22 grudnia 2017

Gdzie jest Gienio? [11]

Odwzajemnił czynność, przyciągając mnie do siebie, uważnie i delikatnie, z ukochaną czułością, po czym potarł mnie po plecach. Westchnęłam, rozluźniając się i czekając na odpowiedź.
— Gorsze dni, Wandziu, nie przejmuj się — zamruczał jak kot, a ja od razu poczułam, że to nie tylko gorsze dni, że coś był nie tak, ale nie naciskałam, nie chciałam więcej, bo gdy będzie chciał powiedzieć, wtedy powie.
Ścisnął mnie troszkę mocniej i, kończąc drobną czułość, odsunęliśmy się od siebie, ale zdążyłam jeszcze ostatni raz przeczesać niebieskie włosy.
— Nie będę cię zadręczał swoimi rozterkami życiowymi, Wanda, cholera jasna — odparł z przekąsem, uśmiechnął się, tak ładnie i wyciągnął dłoń w kierunku mojej twarzy, po czym odgarnął jakiś zagubiony włos, który przesłaniał mi wzrok. W końcu to nic nie znaczy. 
Potarł prawy nadgarstek, a ja od razu wiedziałam, że dobrze nie jest. Zawsze to robił. Zawsze, kiedy był poddenerwowany. Spojrzałam na niego, podnosząc brew i przekręcając głowę w prawo z niewypowiedzianym pytaniem na ustach.
— Nie ma co, naprawdę. Znajdźmy już tę zabawkę, błagam, szlag mnie jasny trafia. — Prychnął, westchnął, parsknął i pokręcił głową.
Tak, to zdecydowanie był dobry pomysł.
— No to... zabieramy się do roboty! — oświadczyłam, uśmiechając się szeroko i wręcz skacząc do góry, po czym podałam mu dłoń. — Ale gdyby coś się działo Niv, zawsze możesz do mnie przyjść, ok?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis