piątek, 22 grudnia 2017

Serca łamane sumieniem [3]

Co mogłem powiedzieć, byłem jednocześnie zmieszany, oczarowany i zagubiony. I wtedy po raz pierwszy chyba ucieszyłem się, że mam takiego małego kurdupla z sali obok. Owszem, często się kłóciliśmy, często dawaliśmy sobie do wiwatu, przez większość czasu potrafiliśmy prowadzić prawdziwą wojnę na złośliwości przerywaną jedynie krótkimi rozejmami na czas grania przed nauczycielami tych niewinnych i spokojnych.
Van była dobrze znana, normalna, kojarzona z ciepłem, uśmiechem, burzą kręconych loków, więc mogłem tylko skinąć głową i odpowiedzieć uśmiechem na ten, który pojawił się na twarzy dziewczyny. Odsunęła kilka kosmyków z czoła, które spadały na oczy i odeszła od farb. Odetchnąłem z ulgą, bo zapach stawał się powoli nie do wytrzymania, zwłaszcza przy duchocie pomieszczenia i zamkniętych wszystkich oknach. Zakręcone słoiczki dawały nadzieję, że zaraz nie zejdę na zawał. 
— Widzisz, aż jestem w stanie zniszczyć swoją podłogę. No, opowiadaj — powiedziała zachęcająco. Westchnąłem tylko bez przekonania, zanim uśmiechnąłem się słabo.
— Słuchaj, co lubi robić Hera? — spytałem wprost, ale zaraz skamieniałem, widząc jak mina na twarzy dziewczyny mętnieje. — Chwila, znaczy, to nie jest tak, to po prostu... Uhm. — Dobre pytanie, co po prostu, Varen? — Błagam, tylko jej tego nie powtarzaj, bo zdecydowanie będzie się ze mnie potem śmiać. Po prostu, co najbardziej do niej przemawia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis