sobota, 25 listopada 2017

Wspomnienia sobotniej nocy [3]

Wyjął paczkę chusteczek z tylnej kieszeni swoich spodni, otworzył ją szybko, jakby doskonale wiedział, co zrobić w tego typu sytuacji, a następnie podał mi jedną. Posłałam mu mętny uśmiech, biorąc ją, a następnie przyłożyłam kawałek białego papieru do nosa, psując całą jego nieskazitelność krwią. Ciemnoczerwonym, obrzydliwym płynem. Ponownie wyciągnął rękę w moim kierunku, po raz kolejny z chusteczką, tym razem jednak zwiniętą w stożek. A ja ponownie wzięłam ją od niego, przy czym musnęłam jego dłoń swoimi palcami, przez co przy okazji zostawiłam na skórze chłopaka trochę krwi i powoli wsunęłam do nosa papierek, krzywiąc się przy tym nieświadomie. Bo obrzydzał mnie ten stan. Bo chyba też trochę przerażał.
— Potrzebujesz usiąść? — zapytał, pochylając się nade mną i przekręcając głowę w bok.
Nie odpowiedziałam, jedynie zbyłam pytanie, kręcąc głową, a przy tym uśmiechając się przepraszająco. Tak bardzo wyćwiczony uśmiech. Zachwiałam się na nogach, a w moich oczach pojawiło się jeszcze większe przerażenie. Jest aż tak źle?
Niebieskowłosy ewidentnie zauważył coraz bledszą twarz, przez co chwycił mnie pod ramię, a ja w tej chwili po prostu uwiesiłam się na nim, doskonale wiedząc, że jednak potrzebuję usiąść. Poprowadził mnie do najbliższej ławki i delikatnie na nią popchnął, czując mój (co prawda coraz słabszy) opór.
 — Jak się czujesz? — zapytał. Cicho, delikatnie, troskliwie.
I w tym momencie opuściłabym pewnie głowę ze wstydu, gdyby nie ta lejąca się litrami krew. Zamiast tego po prostu odpłynęłam wzrokiem, gdzieś przed siebie, ledwo powstrzymując łzy. Bo chyba troszkę mnie to przerastało, troszkę przerażało.
— Jest ok — mruknęłam cicho, bez ani jednej nutki sarkazmu. — Dziękuję.
Ale i tak wszyscy wiemy, że jest źle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis