poniedziałek, 13 listopada 2017

Pod szczurzym sztandarem [1]

Zatłoczony korytarz. Szkolną manierą było to, że mało było ludzi średniego wzrostu, więc dało się zobaczyć wyłącznie osoby niższe ode mnie o głowę i również o głowę wyższe.
Blondyn należał do tych drugich, był jednym z najwyższych i zdecydowanie najlepiej prezentujących się mężczyzn w tej szkole. Wręcz nie szło oderwać od niego wzroku. Mogłabym przysiąc, że jego ciepły uśmiech był najpiękniejszym, jaki kiedykolwiek udało mi się zauważyć, a luźno opadające loki lekarstwem dla oczu i duszy.
— Serio? — Usłyszałam za sobą nieźle zirytowany głos, który z jakiegoś powodu wydawał mi się dziwnie znajomy, jakbym słyszała go już wcześniej.
Odwróciłam się w stronę, z której dochodził. Automatycznie mój uśmiech zastąpił grymas, gdy tylko rozpoznałam twarz Renee.
— Zanim zaczniesz jakikolwiek wywód, powiem po raz pierwszy i mam nadzieję, że ostatni, że nie sprawi on, że przestanę go. — Zatrzymałam się na chwilę. — Lubić.
A potem wróciłam do poprzedniej czynności, próbując na nowo znaleźć Hopecrafta w tłumie. Niestety, loki zniknęły i przeszukiwanie chodzących wszędzie ludzi, nie przyniosło żadnych rezultatów. Zrezygnowana ponownie przeniosłam wzrok na dziewczynę, która, mimo że była ode mnie niższa, to język zdecydowanie miała bardziej wyćwiczony i wyglądało na to, że używała go aż zbyt często. Westchnęłam cicho, mimowolnie poprawiając grzywkę dłonią. Trzeba będzie ją podciąć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis